niedziela, 30 grudnia 2012

Pusio-Królisio, czyli "Święta, Święta i Po"(świątecznie)

Korzystając z okazji, że oba M. poszli na spacerek (ja się przeziębiłam, więc wolę siedzieć w domu), może uda mi się sklecić jakąś dłuższą wypowiedź :)

Święta, jak co roku, minęły szybko. U nas tym razem było dość aktywnie. Wigilie mieliśmy dwie, pierwszy dzień świąt siedzieliśmy w domu, a drugi cały spędziliśmy u rodziców. Takim obrotem sprawy zadowolony był Mikoś, bo dużo czasu spędził z Dziadkiem, który nie oszczędza się w czasie zabawy. W sumie w ostatnim czasie nie ma dnia, żeby nie rozległo się "dziadziuuuuuuu" przynajmniej kilka razy.

Miki z prezentów raczej zadowolony, choć (na szczęście) nie dostał ich zbyt dużo. Zestaw narzędzi, kolejka drewniana, autko, szlafrok i trochę ciuszków. Z czego jest najbardziej zadowolony? Chyba szlafrok i kolejka. Ale z czasem pewnie się to zmieni...







Co do mojego nowego kolorku...
Przyzwyczajam się :) wczoraj jedna z sąsiadek stwierdziła, że mocna zmiana, ale ładnie wyglądam, więc kto wie, może zdecyduje się na dłużej :)

sobota, 29 grudnia 2012

Zaskakujemy i szokujemy, czyli zmiana ekstremalna

Aż szkoda słów, ale wiem. Ostatnio bardzo bloga zaniedbuję...

Ale od czego by tu zacząć...

Też macie czasami ochotę coś zmienić? Mniej lub bardziej?
Ja tak.
Czasem wystarczy błahostka, czasem idę na całość. Różnie.
Ale wczoraj naprawdę poszłam na całość.
Przefarbowałam się. Z brązu na... blond. Miały być pasemka, ale wyszło inaczej :) Brąz i czerń na włosach już mi się znudziły :)
Efekt mi się podoba, ale jeszcze jestem na etapie oswajania się z nowym wizerunkiem. Z czasem (czyli przy widocznych odrostach :)) się okaże, czy zostanę tak na dłużej, czy powrócę do naturalności :)
Ważne, że Dużemu M. też się podoba. Mały raczej niewiele miał po powiedzenia ;)

A następnym razem małe-co-niecoo świętach :)

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Trochę zdjęć, czyli zimą na placu zabaw też może być fajnie

Wiem, wiem :)

Wybraliśmy się dziś na spacerek. I chociaż o mały włos, a wycieczka skończyłaby się po kilku minutach, trwała prawie trzy kwadranse :)






niedziela, 2 grudnia 2012

Impreza, mikołajkowa zapowiedź i zabawa w projektanta

Wczoraj byliśmy u mojego Dziadka na imprezie urodzinowo-imieninowej. Miko szalał z Dziadkiem i Ciocią, albo ładnie bawił się sam. W każdym razie do domu wróciliśmy około 21, a On dalej nie chciał spać. Ale tak już z Nim ostatnio bywa, że zasypia w okolicach 22.

Mikołajki są w czwartek, ale Mikoś już wczoraj zebrał pierwsze łupy, a mianowicie... hmmm.... w sumie, to nawet nie wiem co to jest :) Takie dużo w jednym: sorter z klockami, koraliki na drucikach, obracane obrazki i coś tam jeszcze. To od Wujka i Cioci, a od pradziadków... zdalnie sterowany samochodzik. Taka prosta wersja, która jeździ tylko przód - tył, ale Miko frajdę ma ogromną. Już zdążył rozładować baterie. A razem z Miki frajdę ma Dziadek, Ciocia i Tatuś :)

Ja dostałam od Babci trzy materiały, które już od jakiegoś czasu zalegały jej w szafie. Do tego sama ostatnio sobie kupiłam dwa, a schowaną mam jeszcze satynę, którą dostałam na urodziny. Także teraz ciągle szyje i szyję. Albo coś dla siebie, albo misie. Obecnie na wykończenie czeka jedna sukienka/tunika. I mam pomysł na fajny komplecik w kratkę, ale muszę zobaczyć, czy wystarczy mi tego materiału. Jak się wyrobię, to założę za tydzień w niedziele na roczku u kuzyna. A jak nie, to może chociaż do Wigilii się wyrobię ;)

Na MikoMisiach pojawiły się nowe miśki. A dokładniej cała gadzia rodzinka :)

czwartek, 29 listopada 2012

Składniki szczepionki, czyli Miko na dopalaczach

Nie wiem, czy to efekt szczepienia, czy czegoś tam jeszcze innego, ale Miki zachowuje się ostatnio jakby był ciągle na dopalaczach. A już szczególnie wieczorem, gdy pora iść spać. Wtedy nagle chce mu się biegać, skakać, bawić w chowanego i milion innych zabaw. I to bez względu na to, kiedy i ile spał w ciągu dnia. Nawet jeśli to było tylko 10 minut.

Nie wiem, skąd mu się to bierze.
Może to faktycznie efekt uboczny szczepionki. Bo w sumie wieczorną  aktywność zaczął wykazywać we wtorek, po szczepieniu właśnie.
W każdym razie teraz rodzice nie mają wieczorem chwili dla siebie (bez skojarzeń :P). Bo jeśli my nie idziemy spać, Miki też nie. Ale jeśli kładziemy się całą trójką, komputer wyłączony, a światła pogaszone, to w końcu uśnie. A my przy okazji...


Wczoraj przy okazji tatusinowej wizyty u dentysty, odwiedziłam sklep z materiałami. Oczywiście polar nigdzie niedostępny, podobnie jak watolina, ale za to kupiłam sobie dwa materiały na sukienki/tuniki. Jak tylko skończę z tą porcją misiaków, uszyję coś dla siebie :)

środa, 28 listopada 2012

Poszczepiennie

W końcu udało się nam wybrać na szczepienie. Teraz mamy spokój aż do 6. roku życia.

Jednak nie obyło się bez przygód. W drodze do przychodni Mikoś nam... zasnął w wózku :) Co więcej, nie był chętny do pobudki. Spał nawet w gabinecie pediatry na leżance, podczas gdy my spokojnie rozmawialiśmy z panią doktor. A jak się śmiała, że chrapie :)
Obudził się dopiero w czasie badania. Szczepienie poszło dobrze, chociaż Miko trochę płakał, ale to chyba bardziej z faktu, że był mocno trzymany. No i był rozbudzony.
Przy okazji się zważyliśmy i dobiliśmy do 13 kg.

Potem Miki już spać nie chciał, padł dopiero ok 21,30 wieczorem...

wtorek, 27 listopada 2012

Co tam u nas dzialo sie...

Mamy szczescie, choroby chwilowo nam - odpukac  w niemalowane czolo :) - odpuscily. Takze dzis wybieramy sie z Mikim na szczepienie. Po dlugich przemysleniach postanowilismy zakupic po raz kolejny szczepionke w aptece. Co prawda kosztowala na niecale 200 zl, ale juz wiemy czego sie spodziewac, bo poprzednie trzy szczepienia tez szczepilismy Infarixem Hexa. A przy okazji Mikos oczarowal pania w aptece - po raz kolejny - i dostal tabliczke czekolady :)

Ciagnie mnie do maszyny, bo mam wykroje na kolejne 8 maskotek, ale poniewaz Mikos jeszcze nie spi, a Tatus naprawia piaskownice (w srodku zgromadzila sie woda, a poza tym popekaly sruby), wiec misiaki musza troche poczekac. Ale zamiast tego mam teraz troche czasu, zeby cos napisac, jednoczesnie piekac babeczki z serkiem waniiliowym i cytryna oraz napic sie zielonej herbaty o smaku melona :)

Miki na razie nieco przystopowal z nauka nowych wyrazow. Na razie perfekcyjnie idzie mu 'kakao' :)

Caly czas zapraszam tez na misiowego bloga, gdzie jest link do naszego konta na allegri, gdzie mozna kupic MikoMisie ;)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Maskotkowa rodzinka

I znowu mam zaległości... Jako usprawiedliwienie podam fakt, że sporo czasu spędzam przy maszynie albo z igłą w ręce wykańczając maskotki :)
I tak misiowa rodzinka się rozrasta :) Oto Różyczka, Karotka i Czupurek :)


Czy dużo się u nas działo?
Sama nie wiem...
Ciężko tak z marszu powiedzieć...
Ale postaram się nadrobić następnym razem :)


PS. Żeby nie zasypać bloga maskotkami, stworzyłam właśnie osobny maskotkowy blog :)
Zapraszam pod adres mikomisie.blogspot.com albo przez link na górze :)


niedziela, 18 listopada 2012

Pan Małooki ;)

Mam wenę. I dużo zapału. Nawet mnie wtedy ręka nie boli.

???

Chodzi o szycie. Maskotek. Gotowa jest następna. Tym razem pomarańczowy dinozaur. Udało mi się go skończyć w dwa dni.
Ma długość 49 cm, i wysokość ok. 30 cm.
Chrześniak Męża ochrzcił go jako Pan Małooki.




A w kolejce czekają kolejne dwie maskotki. Dziś zaczęłam ptaszka i przybysza z innej planety :)

środa, 14 listopada 2012

Niezdrowy tydzien

Dla urozmaicenia dzis... znowu wyladujemy u lekarza. Tym razem z Mikim, bo z jego kaszlem i katarem jest coraz gorzej.

A reka boli dalej...



Edit. 18:34
Miki ma się dobrze, lekarka powiedziała, że nic wielkiego się nie dzieje. Podleczyłam go już Mucosolvanem, teraz dostał jeszcze inne syropy. Przy okazji dowiedziałam się, że pediatra syna ma inne zapatrywania na moją kontuzjowaną rękę, niż moja pani doktor. I teraz jestem w kropce, nie wiem, co robić...

wtorek, 13 listopada 2012

Komplikacje, ale jest ok

Bylam wczoraj u tego lekarza i reka jest ponoc tylko mocno nadwyrezona. Dostalam spray przeciwbolowy, tabletki na odbudowe chrzastki stawowej i zalecenie, by jak najmniej korzystac z reki. Nie myc sie nia, nie mieszac nic w garnku... Jednym slowem, nie robic nia nic lub - jak stwierdzil Maz - schowac ja do szuflady. Conajmniej na tydzien. Problem w tym, ze osobie praworecznej trudno nie korzystac z prawej reki. Dlatego wczoraj po powrocie od lekarza na pocieszenie upieklam sobie muffinki czekoladowe :)

Nadszedl czas, by isc z Mikim na szczepienie. Niestety jakos nie jest nam to dane. Najpierw byl lekki kaszelek, potem zapalenie napletka. Teraz zas jest powodz w nosie i czesty mokry kaszel. Frida i mucosolvan w reke i walczymy. A szczepienie dojdzie do skutku chyba dopiero, jak nastana mrozy...

Miki w ostatnim czasie zrobil sie bardzo samodzielny. Coraz czesciej sam je i nawet jakos specjalnie nie brudzi, zdarza mu sie po sobie posprzatac, co czesciej sprowadza sie do wyrzucenia pieluchy lub przyniesienia zmiotki. Wycfanil sie tez na tyle, ze nauczyl sie podstawiac sobie krzeselko, gdy nie moze po cos siegnac.
Oczywiscie jest tez coraz bardziej komunikatywny i coraz czesciej potrafi pokazac, co chce lub, gdy nie chce.
Perelka ostatnich dni? Mikis i Tatus patrza na Tv, gdzie akurat leci reklama Whikas.
Tatus: Jak robi kotek?
Miki: Am.

Dorwalam wczoraj ksiazke o szyciu z polara. I coraz bardziej podobami sieszycie misiow. Teraz chce kupic lepsze wypelnienie, bo wata sie jednak nie bardzo do tego nadaje i kilka kawalkow polaru w roznych kolorach :) Kto wie, moze zajme sie tym bardziej profesjonalnie i zaloze firme?...

A poza tym zupelnie zapomnialam pochwalic sie swoim szczesciem
Nie, nie jestem w ciazy :)
Tesc dzis rano pojechal do sanatorium Na cale trzy tygodnie :)

niedziela, 11 listopada 2012

MikoMisio albo PtakoMisioKot

Kurczę, tyle się za niego brałam, a po trzech dniach koniec frajdy i MikoMisio jest gotowy. Albo raczej PtakoMisioKot jak nazwał go B. - chrześniak Męża. Bo okazało się, że 10-latek, jest bardziej misiem zainteresowany, niż mój Szkrab. Mikuś interesował się nim, kiedy brakowało mu pyszczka, nogi i obu rąk. Więc miś powędrował do B., a dla Mikiego uszyję kolejnego.

A tu fotki :)




piątek, 9 listopada 2012

Reka i siku

Zimno. Na szczescie nie musimy dzis wychodzic z domu. W sumie nawet jesli bysmy musieli powiedzialabym Tesciowej, zeby kupila nam chleb...

U nas cisza i spokoj, a przynajmniej na razie, bo Miko skupia sie na ogladaniu bajek. A dzis przespal ladnie cala noc :)

Nie wiem czemu, ale od jakiegos czasu boli mnie prawy nadgarstek. Z dnia na dzien coraz bardziej. Chyba trzeba bedzie sie wybrac do lekarza...

Miki nie bardzo chce siadac na nocnik. Zamiast tego Moj Bardzo Duzy Chlopak woli dorosle wc :) Bez nakladki. Wieczorem jak tylko rozbierzemy sie do kapieli, trzeba zrobic siku, podobnie jak po wytarciu sie :)

Dobra, ktos zaczyna juz psocic...

Ps. Wlasnie dowiedzialam sie, co Miko dostanie na Mikolajki od Meza z zakladu. Rowerek trojkolowy. Niby ok, ale Maly ma juz jeden biegowy, jeden trojkolowy motorek, jezdzik z Kubusiem Puchatkiem i policyjny motorek na akumulator...

czwartek, 8 listopada 2012

Powrot do normalnosci...

I znowu nie bylo mnie prawie tydzien... Przyznam, ze ten czas byl nieco zakrecony... Niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu slowa...

Moje zaplanowane na sobotnie nic-nie-robienie oczywiscie nie wyszlo. W koncu przez cztery dni praktycznie nie bylo mnie w domu, wiec nazbieralo sie troche rzeczy do zrobienia, w tym calkiem spore zakupy. Ale przy okazji zalatwilismy czesc prezentow swiatecznych :)
W niedziele zaplanowalismy zalegle wizyty na cmenatrzach, w koncu 1.11 bylam w pracy. No a poza tym i tak planowalismy jechac wczesniej lub pozniej,zeby nie pchac sie z Malym w swieto. Ale doslownie kilka minut przed wyjsciem z domu dotarla do nas smutna wiadomosc o smierci Babci G. Tej, ktora miala raka. To straszne, ze choroba zabrala ja w trzy miesiace... Pogrzeb byl we wtorek, a wczoraj znowu bylam w pracy...

Teraz chyba juz bedzie w miare normalnie... A przynajmniej taka mam nadzieje...

piątek, 2 listopada 2012

Po pracy w doslownym znaczeniu slowa

W ciagu ostatnich  czterech dni wyrobilam tygodniowa liczbe godzin do przepracowania na calym etacie. Cztery dni po 10 godzin. Na szczescie nie bylo tak zle. Tylko dzis zawiazalam okolo 1 000 kokardek :) Wiec jesli ktos z Was przy zakupie telefonu w jednej z najwiekszych sieci telefonii komorkowej dostanie jakis swiateczny prezento-gadzet, niech pomysli o mnie, bo mozliwe, ze to wlasnie moje paluszki wiazaly firmowa wstazeczke ;)
Praca nie nalezala do bardzo uciazliwych. Moglabym sie tym zajmowac na stale, ale wtedy musialabym sobie nieco bardziej udogodnic stanowisko pracy, bo na dluzsza mete, plecy wysiadaja. I w jakims cieplejszym miejscu, bo przez te cztery dni wymarzlam strasznie...

Jutro w planach mamy zakupy i... w sumie sama nie wiem. Ja jestem za lenistwem. A moze wezme sie w koncu za miko-misia? Zobaczymy.

Milej i spokojnej nocki zycze. Ja lece namowic kochanego Duzego M. na masaz pleckow :)

poniedziałek, 29 października 2012

Miki, śnieg i wolne

O masakra, mam dość... Od rana nie robię praktycznie nic innego, tylko ciągle SPAMuje. Wczoraj siedziałam do 1 w nocy... Pod ręką obowiązkowe krople do oczu, bo ciągle pieką...

Ostatni tydzień dość aktywny, choć praktycznie mało wychodziliśmy z domu. W czwartek kupiliśmy Mikiemu buty zimowe, i już w niedzielę okazały się bardzo przydatne. W ogóle niedziela była dość przyjemna, a szczególnie ranek, kiedy to Miko zobaczył śnieg. Byłam ciekawa jego reakcji, bo w zeszłym roku się bał.  A teraz? Kiedy tylko zobaczył w oknie śnieg, nie dał się ruszyć. Ciągle kogoś ciągnął do okna, żeby popatrzeć :) Potem w drodze do kościoła też mu się podobało :) Nawet kiedy zaliczył wywrotkę i śnieg dostał się za kurtkę, nie było płaczu tylko śmiech :)

Eh, miało być więcej, ale nie mam siły pisać. Nie teraz...

Poza tym mamy wolne. Miko jest u dziadków. na razie do jutra, dalej się zobaczy. Boję się trochę nocy, bo straszny cycuś mamusi z niego. No, ale Babcia z Dziadkiem twierdzą, że dadzą radę.

Lecę. Mąż czeka z gorącą kąpielą, a moje oczy już nie mogą patrzeć na komputer...



poniedziałek, 22 października 2012

Przedwczoraj, wczoraj i dzis

Weekend zaliczam do udanych. W sobote odwiedzili nas Znajomi ze swoim polrocznym synkiem. Fajny brzdac, ale bardzo pyzaty. Majac pol roku wazy 9,5 kg! Ale w momencie gdy wzielam go na rece wydawal sie bardzo lekki. Ale w sumie nie ma sie temu co dziwic skoro na codzien dzwigam troche wiekszy ciezar :)

Niedziela byla bardzo spokojna. Oczywiscie zaliczylismy obowiazkowa wizyte w kosciele, gdzie Miko wyciagnal Tatusia na spacerek,potem zaczepial znajoma 11-nastolatke i znalazl sobie kolege do tygryskowania i zabawy w 'a-u-ku'. To nic, ze byl od niego tylko jaies 50-60 lat starszy :)

Poza tym cisza i spokoj. Sporo czasu (jak na moje standardy ;)) spedzilam dzis w kuchni. Na obiad byla zupa-krem z pieczarek, a potem muffiny cytrynowe z bialym serem.

Pozdrawiam :)

I co tu robić?...

Lada dzień Miko skończy półtora roku. Coraz więcej umie, robi się coraz bardziej samodzielny... W planach właśnie mieliśmy zacząć starać o o rodzeństwo dla niego. Ale plany mają to do siebie, że ulegają zmianom. Nasze też uległy. W lutym mam termin do szpitala z tymi piekielnymi migdałkami, więc na razie rodzeństwo odpada.
Mąż stwierdził, że najwyższa pora wracać do pracy. Ale... ja nie chcę. I to nie z lenistwa. Po prostu czuję się szczęśliwa i spełniona jako pełnoetatowa mama. Nie chcę zostawiać Małego pod opieką żłobka/babć czy kogo tam jeszcze. Sama chcę mieć wpływ na to, co robi moje dziecko, co je... Na razie udaje mi się to odwlec w czasie, bo nie stoimy tragicznie finansowo. Zarabia tylko Mąż, ale spokojnie żyjemy od wypłaty do wypłaty, dajemy radę co miesiąc odłożyć jakąś sumę i nieraz jeszcze zostaje. Nie, nie myślcie, że Mąż zarabia nie wiadomo jakie kokosy. Po prostu spora w tym zasługa Teściów, bo większość rachunków płacą oni. Chociaż podejrzewam, że nawet z tymi rachunkami nie było by tak źle.
Także dajemy radę, i myślę, że na razie spokojnie mogę siedzieć z Mikim w domu, a do pracy wrócić jak będzie w wieku przedszkolnym. Albo po odchowaniu drugiego dzieciątka :)

W każdym razie Mąż coraz częściej marudzi. Szukam wiec sposobu, żeby móc siedzieć w domu i coś tam zarabiać. Chwilowo udało mi się załapać jedno zajęcie. Myślałam, że spokojnie dam radę, w końcu lubię pisać. Ale jednak marketing szeptany to raczej nie zajęcie dla mnie. Bo co innego pisać na konkretny temat, a co innego rozsiewać spam na forach internetowych. A to właśnie o to chodzi.
Coraz częściej myślę o własnej firmie. Problem jednak z tym, że nie mam pomysłu. Rękodzieło, wypieki, proste szycie... Sama nie wiem. Z jednej strony mam głowę pełną pomysłów, a z drugiej... kompletna pustka. Już sama nie wiem... Skąd biorą się pomysły na firmy? Objawienia czy co?

Chodzi mi ostatnio po głowie pewien projekt. Ale bardziej jako hobby, a nie praca zarobkowa. Możliwe, że się skuszę...

Ale kurczę, co tu robić z ta pracą?...

piątek, 19 października 2012

Zalegly weekend

 Kazdy kolejny dzien przynosi nam cos nowego.  Oczywiscie jesli chodzi o Mikiego. Maly co chwile zaskakuje nas czyms nowym. I niestety niekoniecznie... grzecznym. W sumie to najwiecej nowosci objawia sie w czasie zabaw i psot. Oczy trzeba miec teraz dookoka glowy :)
Jednak gdy widze usmiechnieta buzke Synka, jestem w stanie wybaczyc mu bardzo wiele, chociaz wiem, ze to bardzo niepedagogiczne. Ale chyba kazda mama tak ma :)

Lada chwile nastanie kolejny weekend, ale po prostu nie moge nie powrocic do wydarzen tego poprzedniego. Spedzilismy go bardzo aktywnie.
Caly piatek spedzilismy u moich rodzicow, gdzie Miko byl tak zajety zabawa z Babcia i Ciocia, a potem tez z Dziadkiem, ze calkowicie zapomnial o spaniu. Zasnal dopiero o samochodzie, gdy wracalismy juz do domu.
Sobote tez spedzil poza domem. Zabrali go do siebie moi rodzice, a my w tym czasie sprzatalismy, mylismy okna i szylam sobie sukinke. Po poludniu spotkalismy sie u mojej Babci na urodzinach. Tam to dopiero bylo wesolo :) Ale czego sie spodziewac po dwoch malych brzdacach, jeden prawie roczny, drugi prawie poltoraroczny.

Co dzialo sie poza tym? Cisza i spokoj. We wtorek wyciagnelam Meza na zakupy, czego efektem jest wspomniany ostatnio tablet ;) w koncu trzeba bylo zorganizowac sobie jakis prezent urodzinowy :)

A poza tym wiecie ze 10.10 blog skonczyl juz pol roku? :)

czwartek, 18 października 2012

Nowe informacje

Teraz bedzie tak na szybko ale pozniej postaram sie dodac cos wiecej.
Jak widac pisze bez polskich znakow. I tak juz bedzie, przynajmniej czesc/wiekszosc postow. Po prostu teraz pisze na tablecie i nie mam tu polskich znakow. Ale jesli post dodawant bedzie na komputerze, bedzie po staremu.
Postaram sie pisac teraz czesciej, bo nie bede musiala dzielic sie komputerem z Mezem :)

PS. Mam nadzieje, ze wybaczycie mi ewentualne bledy, ktore zapewne beda sie pojawiac. Dopiero sie ucze ;)

poniedziałek, 8 października 2012

Kaszel, spanie i artysta malarz

Szkoda, że ludzie nie są jak niedźwiedzie i nie zapadają w sen zimowy. Albo jak niektóre ptaki, nie odlatują do ciepłych krajów...

Miki znowu kaszle. Dawno nie był chory... Jedynie pocieszenie jest takie, że jak na razie na samym kaszlu się kończy. Ale męczy go mocno.  Do lekarza jeszcze nie idziemy. Zrobiłam Małemu syrop z cebuli i zrobiliśmy zaopatrzenie w aptece. Mam nadzieję, że mu przejdzie.

Mąż znowu ma wolne. Dziś i jutro. Dlatego już jakiś czas temu postanowiliśmy odzwyczajać go od naszego łóżka. Od soboty zaczęliśmy stosować metodę płaczu kontrolowanego i... Miko płakał pół godziny (z zegarkiem w ręku). Pod koniec sama miałam ochotę płakać. Tak bardzo było mi go szkoda... Ale w końcu zasnął sam i spał bite 7 godzin. Potem było trochę problemów, ale daliśmy radę. Gorzej było wczoraj, bo Mały szybciej zasnął mi na rękach. Ale to dlatego, że w dzień mało spał, bo tylko 50 min. Zasnął nam w kościele, a w drodze powrotnej się obudził i dalej nie chciał. Najlepsze było to, że nie mieliśmy ze sobą wózka. Bo stwierdziliśmy, że Miko i tak z niego wychodzi... Więc całą mszę spał mi na rękach :)

Od paru dni Miki zaczął interesować się rysowaniem. Albo raczej czymś, co tą czynność przypomina :) Oczywiście podtykamy mu pod nos kartki i zeszyty, ale nie zawsze zdążymy. I tak styczność z długopisem miała już gazeta, książka (wiersze Tuwima) i mikusiowe papcie :)
Gdy weźmie się sam za "rysowanie", jest cisza i spokój, ale kiedy ktoś jest obok, zaraz chce, żeby rysować mu kwiatuszki. A mnie się pomysły na ich wygląd już kończą :)

sobota, 6 października 2012

Zosia Samosia wersja męska


Chwila oddechu, Mikoś śpi :)

W ostatnim czasie zauważyłam, że Miki już sporo umie. I to rzeczy, których nikt go nigdy nie uczył. Nauczył się sam, nawet nie wiadomo kiedy. Przykłądy? Oto one:
- gdy ma ochotę, idzie do pokoju dziadków i włącza/wyłącza sobie telewizor. Poza tym wiem, że przy wyjściu z pokoju trzeba go wyłączyć;
- ostatnio na kolacje stwierdził, że ma ochotę na tosty, więc zwinął mi kanapkę ze stołu, włożył ją do tostera i nacisnął "dźwignię", na szczęście nie włożył sobie wtyczki do kontaktu;
- w czasie przewijania ucieka mi z sofy, żeby wyrzucić zużytą pieluchę;
- wyrzuca śmieci do kosza;
- itp.

Jest też sporo rzeczy, które usilnie staramy się go nauczyć, ale opornie. Do nich należy na przykład mycie zębów (z mokrej szczoteczki wysysa wodę, a przed pastą ucieka), chodzenie za rękę (na spacerach wszystko jest ważniejsze niż celu podróży), itp.

Na dodatek Tatuś wysnuł nową tezę. Mianowicie Mikiemu dość łatwo przychodzi wypowiadanie nowych słów (ostatnio "papa" - małpa, "ałto,ato" - auto), ale nie chce ich potem powtarzać. Mąż stwierdził więc, że nasz Synuś nowych słów uczy się łatwo, ale na razie mu się nie chce mówić. Za jakiś czas natomiast zasypie nas od razu pełnymi zdaniami. Zobaczymy jak to będzie :)

Dalej jest problem ze spaniem. Wieczorem zasypia w naszym łóżku ze mną obok. Ostatnio w ciągu dnia też już nie jest tak łatwo, ale chyba znamy przyczynę. Po prostu przy Tatusiu szkoda mu czasu na sen, skoro można się bawić. A że Tatuś miał ostatnio sporo wolnego i trochę jeszcze będzie, trzeba nauczyć się zasypiać na nowo.


Pamiętacie jeszcze wielkie porządki? Zrobiłam wtedy gruntowny przegląd mojej biblioteczki i trochę pozycji mam na wydanie.
Szczegóły TUTAJ.

Pozdrawiam

wtorek, 2 października 2012

Nadrabiamy zaległości... albo i nie :)

Wiem, zawaliłam. Ale najpierw Miko był przeziębiony, a potem dopadło mnie. I choć chorowaliśmy całą trójką, ja niestety miałam najgorzej. Tyle dobrego, że Tatuś miał akurat tydzień wolnego.

Jesteście świadomi tego, że mój Synuś skończył wczoraj 17 miesięcy? Już za miesiąc będzie oficjalnym półtoralatkiem. Ciężko mi w to uwierzyć... Jeszcze nie tak dawno byłam w ciąży, tu mam takiego wielkiego Synka :)

W dodatku zauważony dziś został 15. ząbek. Także do pełnego kompleciku brakuje nam już tylko piąteczek i jednej dolnej trójeczki.

Co się jeszcze u nas działo? Sporo. Teraz nawet nie wszystko pamiętam :) Wiem, że chciałam napisać sporo, ale normalnie mam pustkę w głowie. W sumie, to nic nowego :)

Chyba po prostu będę nadrabiała to na bieżąco ;)

piątek, 21 września 2012

Gadulixus (nie)Pospolitus i eksperyment pana Okrasy


Najpierw na świeżo...
Postanowiliśmy z Mężem, że dziś na obiad wyczarujemy sobie lindlowski pomysł pana Okrasy, mianowicie Banicę XXL. Wrażenia? Szału nie ma, co więcej, raczej już tego nie powtórzymy. Robiłam według przepisu, jedynie serek grecki zamieniłam na zwykły twarożek. Ciasto źle się wyrabia, wyszło twarde i ciężko było rozwałkować. Do tego mało farszu na taką ilość ciasta. Piekłam jak trzeba, ale z wierzchu suche, a w środku jakby lekko niedopieczone, a w piekarniku trzymałam nawet troszkę dłużej.Na dodatek blade jak nie powiem co...
Jeść skończyliśmy przed chwilą i zgodnie stwierdziliśmy, że smakuje zbyt przeciętnie jak na tyle roboty.


Pozostając przy kulinariach, wczoraj upiekłam bułki drożdżowe. Z serkiem. Przepis mam od mojej Mamy i robiłam je drugi raz. Pierwszym się nie chwaliłam, bo wyszły nie bardzo. Owszem dało się zjeść i zniknęło dość szybko (Mąż zbyt wybredny nie jest :P), ale coś było nie tak. Okazało się, że były za długo w piekarniku. Teraz trzymałam nieco inaczej i udały się świetnie. Mięciutkie, nie za słodkie.. Pycha :)
Nawet Mikiemu smakują.




A teraz przechodząc do meritum...
Miki coraz szybciej przyswaja nowe słowa. Co prawda na razie wygląda to mniej więcej tak, ze powie raz (lub kilka razy po rząd, jak katarynka), a potem koniec. Nie chce powtórzyć.  Jakby nie do końca był pewien, czy umie...
Chyba, że chodzi o gadanie w "jego języku", wtedy nadaje jak wspomniana katarynka. Gaduła z niego straszny :) Nadaje praktycznie cały czas. Wyjątkiem jest spanie.
A mikowy słowniczek na chwilę obecną wygląda tak:
- truś, tuś - struś
- eżyc - księżyc
- tata - papa
- tatuś
- dada - dziadzia
- ba - bach
- opa pa - hopsa sa
- am - jedzenie, picie
- bayś - Bazyś
- odź tu - chodź tu
- więcej chwilowo nie pamiętam :)
Oczywiście jest jeszcze pełno zwrotów, które nie mają przetłumaczenia na język polski, a są w ciągłym użyciu, np. ami, aaaaaa, yyyy, ooooo ;)

Obecnie Miko się, ale jak wstanie wybieramy się do lekarza. Już drugi raz w tym tygodniu. Byliśmy we wtorek bo katar, kaszel i jeszcze lekka biegunka. Dwa pierwsze zostały zignorowane (gardło czyste, w nosie nie ma nic, dziecko zdrowe), a na ostatnie dieta. Ale taka dieta, że aż się bałam karmień. Bo Miko nie je już zupek-papek, a o gotowanym jabłku mogę zapomnieć. Na szczęście nie było tragedii i sama nieco ją zmodyfikowałam (ile można jeść szynkę?). I jest lepiej.
Ale katar i kaszel się nasiliły. Kupiliśmy maść rozgrzewającą dla dzieci i smarujemy go dwa razy dziennie, może chociaż łatwiej mu się oddycha.
Zobaczymy, co powie tym razem...

niedziela, 16 września 2012

Szalona mokra głowa

Brrr... Coraz zimniej na dworze. Aż się nie chce wychodzić.

Cisza i spokój u nas. Na tyle, na ile pozwala niespełna półroczny mały huragan. Bo Mikiego wszędzie jest pełno. Nie wiem, skąd On bierze tyle energii na to harcowanie. Ja często padam, zanim Synuś na dobre się rozkręci.

Kiedyś pisałam o problemach z kąpaniem. Już ich nie ma. Miko chętnie wskakuje do wanny i daje się umyć. Problem był tylko z myciem główki. Do tej pory kładłam go na plecach i podtrzymywałam półleżącego. Wtedy miałam pewność, że przy płukaniu woda i mydliny nie nalecą mu do oczu. Jednak nasz uparciuszek nie daje się położyć. Na brzuszek w czasie zabawy kładzie się sam, ale do mycia już nie. Ale w czasie ostatnich wielkich porządków, wygrzebałam z szuflady próbki, które dostaliśmy jeszcze w szpitalu. Był tam między innymi szampon Oilatum Soft, więc wypróbowaliśmy. Pisało, ze nie szczypie, ale jakoś nie byłam pewna. Ale raz się żyje, jak nie się nie spróbuje, to się nie dowie. I okazało się, ze faktycznie jest tak, jak napisane. Niestety próbka wystarczyła nam na jakieś 3 mycia. Pomyśleliśmy, że szampon to jest dobry pomysł i postanowiliśmy kupić. Niestety cena tego szamponu zwaliła mnie z nóg: ponad 30 zł za 150 ml. Ale pani w aptece poleciła mi Ziajkę. Sprawdziliśmy i jest ok.
Jasne, Miko dalej marudzi, ale głównie dlatego, że nieco wody leci mu po twarzy do oczu. Ale nic nie szczypie. Jesteśmy zadowoleni :)

czwartek, 13 września 2012

Zimowe zakupy

Cisza i spokój. Pogoda nie dopisuje, więc siedzimy w domu. Co prawda Mikiego roznosi, ale jeszcze udało mu się nic nie zdemolować :)

Kalendarzowo mamy jeszcze lato, pogodowo na razie jesień, a my właśnie zakupiliśmy Mikiemu kombinezon zimowy :) Nie mieliśmy tego w planach, jakoś samo tak wyszło. Mąż przyniósł wczoraj z pracy, bo kolega chciał sprzedać, bo jego syn już wyrósł. Przymierzyliśmy. Okazał się nieco za duży, ale to nawet lepiej, coś się założy i tak pod spód, a Miki jeszcze urośnie. Także mamy świetny kombinezon z Coccodrillo za 70 zł. Używany, ale nie widać. Także jeszcze później trzeba będzie kupić jakieś butki, bo jak z czapką i szalikiem nie wiem, bo nie wiem jak te zeszłoroczne.

Pozdrawiam

wtorek, 11 września 2012

Mikołajkowy kompromis

Miki na szczęście już zdrowy, został niewielki katarek. Zamiast tego teraz ja i Mąż...

Nie można mieć wszystkiego od razu. Miki mi to pokazał i uświadomił. Usypianie samemu w łóżeczku? Ok, ale tylko w ciągu dnia. Po 11 jemy obiadek, potem butla mleka i śpi. Sam. W łóżeczku. A wieczorem nie chce.
Bałam się spania w dzień w tym tygodniu. Już w piątek zdałam sobie sprawę z tego, ze w tym tygodniu będzie problem. Mąż ma teraz na noc i rano po powrocie idzie spać. Czasem śpi do 11, a czasm do 15. A łóżeczko Mikiego jest właśnie w naszej sypialni. Owszem, mogłam usypiać go znowu w wózku, albo przy bajkach. Od razu wiedziałam, że to zły pomysł. Mały już przywyczaił się do samodzielnego zasypiania, a tu znowu zmiana. A po tygodniu znowu inaczej. Dlatego rozwiązaliśmy to inaczej. W kuchni mieliśmy drugie łóżeczko, służące bardziej za swego rodzaju kojec do zabawy, albo przechowalnię rzeczy różnych. Jednak od jakiegoś czasu stało praktycznie nieużywane, bo Miki nie bardzo chciał już w nim siedzieć. Dlatego wczoraj zabraliśmy je do pokoju Małego. Od tamtego czasu dzienna drzemka będzie tylko tam. Nawet jeśli Tatuś będzie w domu (obecny, a nie śpiący). Miałam obawy, że zmiana miejsca spania trocę wytrąci go z rytmu i znowu będzie problem, ale w sumie tylko wczoraj spał niespokojnie. Dziś zasnął sam i bez pobudki w międzyczasie - SZOK - spał trzy godziny.
Poza tym znalazłam jeszcze jeden pozytyw tej sytuacji. Miki powoli zacznie przywyczajać się do spania w swoim pokoju, więc kiedy nadejdzie czas na wyprowadzkę z sypialni rodziców, powinno mu być łatwiej. A przynajmniej taką mam nadzieję.
Wieczorem jednak są jeszcze problemy. Chyba po prostu mam problem z wyczuciem Synka. Dziś zabrałam go za wcześnie i wylądowaliśmy razem w dużym lóżku, z którego uciekł do Taty. Ale po kilku minutach zaczął zasypiać mi na rękach i położyłam go bez problemu.
Zobaczymy, jak będzie dalej.

A z innych spraw...
Pojawił się kolejny ząbek. To już 13.! Tym razem padło na górną prawą trójkę. Lewa też już prawie na wierzchu, więc pewnie niedługo dołączy do pozostałych. Jesteśmy coraz bliżej końca :)

Pamiętacie sprawę ze starym komputerem? Myśleliśmy, że to wyświetlacz, albo później, że zasilacz. Okazało się, że jednak płyta główna. Komputer padł na amen. Mieliśmy wyczucie, bo ledwie dwa tygodnie wcześniej kupiliśmy nowy. A stary odsprzedaliśmy Teściowi... :D

W sobotę pojechaliśmy na zakupy. Udało nam się kupić Małemu papucie, więc terazskarpetki z ABSem zostały na noc. Poza tym trafiliśmy na wyprzedaż książek. Mikiemu kupiliśmy kilka po 2 zł, a sobie trzy książki kucharskie, każda po 3 zł. Już nawet dziś wypróbowałam jeden przepis, ale o tym następnym razem.
Poza tym kupiliśmy Mikiemu wczoraj buty na późną jesień w Biedronce. Bardzo fajne i dość tanie. Wzięliśmy większe, ale stopa i tak urośnie, a przynajmniej dłużej pochodzi. A mikowe stopy rosną zastraszająco szybko. W lipcu kupiliśmy mu dwie pary sandałków. Ze względów pogodowych ostatnio częściej nosił pełne, ale dziś do biegania po ogrodzie założyłam mu sandałki. Ja patrzę, a tam palce wystają! Buty zrobiły się za małe! Dobrze chociaż tyle, że lato się kończy i nie ma potrzeby kupowania kolejnych. A jeśli nadejdą jeszcze ciepłe dni, to pochodzi jeszcze w tych. Albo w tych drugich. Zobaczymy.

piątek, 7 września 2012

Przeziębienia czas

Dziś się nie udało, Miki zasypiał z Mamą oglądając bajkę.
Widocznie w jego przypadku jest tak, że do wszystkiego musi dojść sam, nic na siłę.

Mały się przeziębił. Katar i lekki kaszel. Nawet chyba wie dlaczego. Po pierwsze, pogoda. Nigdy nie wiadomo, jak się ubrać Raz ciepło, raz zimno, raz wiatr... A poza tym Miko ma tendencję do ściągania skarpetek i biegania po domu boso. Podłogi zimne, więc długo na katar też nie trzeba było czekać...
Na razie do lekarza nie idę. Mam dla Mikeigo krople do nosa, a na kaszel zrobiłam mu syrop z cebuli. Wbrew pozorom pije bardzo chętnie.
Mam nadzieję, że to wystarczy...

czwartek, 6 września 2012

Sukcesy i porażki

Żeby nie wyszło, że jestem chwalipięta, wypadałoby zacząć od porażek.
Niestety zrobię odwrotnie, bo z sukcesu przeszliśmy do porażki.
Ale po kolei.

Robiliśmy wczoraj z Mikim naleśniki na obiad i w międzyczasie zauważyłam, że ktoś zrobił się już śpiący. Więc gdy zjedliśmy, dostał butelkę i do łóżeczka. Nie spodziewałam się sukcesu, raczej płaczu, gdy butla zostanie opróżniona. Tym bardziej, że w międzyczasie zadzwonił telefon. A tu niespodzinka, zaglądam do synusia, a ten... śpi. Byłam w szoku. Co prawda po jakiś godzinie się obudził i mamusina pomoc była potrzebna, ale jednak usnął sam.
Niesiona sukcesem postanowiłam spróbować wieczorem. Jak wcześniej dostał butlę, włączyłam mu kołysanki na płycie i... klapa.  Dopóki kaszka w butelce była, było ok. A gdy się skończyła, płacz. W końcu skończyło się na tym, że jakoś udało mi się po jakimś czasie uśpić go w naszym łóżku, skąd go przeniosłam. A w nocy i tak wrócił. W pewnym momencie (jeśli mnie pamięć nie myli) wszedł nawet Tacie na głowę :)

Z innych sukcesów, Miki wczoraj sam zszedł ze schodów. Trzymał się poręczy i po chwili był już na dole. Nie chciał czekać, aż Mama zniesie wózek i po niego wróci, więc poradził sobie sam.

Yeah!!! Znowu usnął sam :)

Synuś mi dorasta... :P

środa, 5 września 2012

Rytm dnia, zdjęcia i inne nowości

I znowo tyle miałam pomysłów do opisania, a jak przyszło co do czego, pustka w głowie...

Częściowo unormował nam się rytm dnia. Nie wiem, na jak długo, bo u Mikiego zmienia się to bardz szybko. W każdym razie na razie (:P) jest tak (godziny w przybliżeniu):
- 6.30 pobudka
- 9 drugie śniadanie
- 12 obiad
- drzemka (zaczyna się między 12 a 13 i trwa mniej więcej od 2 do 3 godziny)
- podwieczorek
- 18 kąpiel
- 19 kolacja
- 20.30 lub 21 spanie.
Oczywiście pomiędzy jest zabawa, spacery...
Jasne, czasem mamy obsunięcia czasowe. Wystarczy, że Miko wstanie wcześniej lub później, albo, że drzemka jest krótsza lub dłuższa niż zazwyczaj. Ostatnio spał 4 godziny! Wieczorem był za to tragedia uśpić go.

Miki dalej jest bardzo za Tatusiem. Ale na szczęście już nie przeżywa tak bardzo jego nieobecności. Może to dlatego, że teraz Duży M. ma na rano do pracy i kiedy Mikiw staje, jego już nie ma. Nie wiem... W każdym razie dajemy radę. Chociaż zdarza się, że Miki chodzi po cały domu, zagląda do każdego pokoju szukając Tatusia :)

Miki znalazł sobie nowy "plac zabaw", a mianowicie łóżko rodziców. Skakanie, wspinanie się, chowanie pod kołdrą... A jeśli jeszcze do tego dojdzie Mama lub Tata, radości i śmiechu jest co niemiara.
Kolorowe książeczki, chociaż bardzo przez Mikiego lubiane, też powoli odchodzą w odstawkę. Zamiast nich mój synuś woli oglądać... albumy ze zdjęciami. Jego album ze zdjeciami z pierwszego roku życia jest już tak sfatygowany, że zastanawiam się, kiedy się rozleci :)
Inną ciekawą zabawą jest "domek", czyli konstrukcja z poduch, do której z wielką chęcią Miki wchodzi.

Jeśli zaś mowa o zasypianiu... Różnie z tym bywa. W sumie to dwa razy zasnął sam w łóżeczku, częściej na rękach, albo w naszym łóżku, gdzie już zostaje na całą noc. Coraz częściej mam chęć skorzystać z metody Mamci, ale ciągle się waham...
A spanie w ciagu dnia? Najskuteczniej jest w wózku na dworze, ale powli trzeba myśleć nad inną metodą. Zbliża się jesień i na spacery trzeba będzie ubierać się coraz cieplej. Więc jaki jest sens usypiać Małego na dworze, skoro przy rozbieraniu i tak się obudzi?...
Myślę intensywnie.

Wczoraj byliśmy i lekarza. Mały od sobotniego wieczoru ma dość mocno spuchniętego sisiaka. Okazało się, że miał zapalenie napletka. Miał? Owszem, bo nieświadomie sama go wyleczyłam. teraz tlyko profilaktycznie jeszcze okłady. Ale lekarka mnie uspokoiła, bo u chłopców jest to dość częste.

I tyle tego wyszło, a pomysłu nie było ;)

poniedziałek, 3 września 2012

Człowiek w chorobie

Tak naprawdę nigdy nie miałam styczności z osobą bardzo chorą. Dopiero teraz...
Babcia Męża jest chora. Bardzo poważnie, bo ma raka. Prawdopodobnie z przerzutami. Cały czas wysyłają ją na różne badania, więc ciagle czekamy.
Ostatnio widzielismy ja jakieś trzy tygodnie temu. I przyznam, że nie sądziłam, że w ciągu tych trzech tygodni człowiek może się tak zminić. Fizycznie i psychicznie. Kiedyś Babcia była radosna, chętna do pomocy, pogadana... To, co zobaczyliśmy wczoraj zupełnie tego nie przypominało. Babcia była cicha, zmęczona, blada... Wyglądała na dużo chudszą i mniejszą, niż dawniej. Ciotka mówiła, że zrobiła się teraz bardzo drażliwa, wszystko jej przeszkadza.
Czy to możliwe, żeby choroba aż tak zmieniłą człowieka? Tym bardziej, że Babcia nie wie, co jej jest. Nie wnikam, co jej powiedzieli, ale na pewno nie, że to rak. Może coś podejrzewa? Nie wiem...
Ale dopiero gdy człowiek zetkne się z chorobą dostrzega, na czym ona tak naprawdę polega...

piątek, 31 sierpnia 2012

Wczoraj, dziś i jutro, oraz o spaniu słów kilka

I w końcu piątek... Jeszcze parę godzin i zacznie się weekend :)

Jeśli chodzi o nieobecność Męża w domu, to mamy znaczną poprawę. Przez cały tydzień wychodziliśmy z Dużym M,. z domu i odprowadzaliśmy go na przystanek, a w drodzę powrotnej Miko zasypiał. Dziś jednak pogoda trochę niepewna, bo wygląda, jakby zaraz miało lunąć, więc zostaliśmy z Mikim w domu. Akurat Teściowa piekła ciasto, więc Miki przyglądał się temu z zainteresowaniem. M. chcał wyjść ukradkiem, ale Mały go usłyszał. I co? Obyło się bez płaczu. Synuś przytulił się ładnie do Tatusia, dał mu buzi i wrócił do podglądania Babci. Ufff... A teraz ładnie śpi.
Zamiast tego zaczęły się problemy z kąpielą. Pisałam o tym już ostatnio. Następnego dnia było bez poroblkemu, bo kąpałam się z nim. Ale już wczoraj od początku. Tym razem do wanny wszedł, pobawił się, a gdy przyszło do mycia... zaczął wychodzić z wanny. Kończa mi się pomysły. Dziś spróbuję umyć go bez wczesniejszej zabawy w wannie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Na jutro planujemy wielkie porządki. Mikiego wywodzimy do Dziadków na cały dzień, a sami bierzemy się do roboty. Trzeba wypuścić wodę z basenu, umyć go i schować, jechać na zakupy, i generalnie posprzątać w naszych pokojach. Będzie bardzo pracowity dzień...


Zastanawiam się ostatnio nad jedną rzeczą. Mamcia pisała na swoim blogu (mlodamama.nablogu.pl) o usypianiu metodą płaczu kontrolowanego. Już nie raz słyszałam bądź czytałam, że jest to bardzo skuteczne. Myślę nad wprowadzeniem jej w nasze życie. O jednej konkretnej godzinie kłaść Małego do łóżeczka, żeby sam usypiał. Może przy okazji nauczy się przesypiać noce w swoim łóżeczku, bo - nie ukrywajmy - robi się coraz większy i craz nam ciaśniej. Tym bardziej, że ardzo się wierci i rozpycha.
Boję się tylko tego, że nie wytrzymam i się w końcu złamie, gdy będzie płakał/krzyczał.
Na dodatek w nocy biorę go do naszego łóżka nieświadomie. Rano nawet tego nie pamiętam. Nadejdzie znowu taka noc i wszystko weźmie w łeb?
Muszę to jeszcze przemyśleć...

wtorek, 28 sierpnia 2012

SZOK, czyli co się dzieje, gdy myślisz, że już nic cię nie zaskoczy

Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam.
Owszem, Mio w ostatnim czasie często nas zaskakuje, ale raczej słownie. Poza tym myślałam, ze dobrze zxnam swojego syna. Błąd. Nawet jeśli nam się wydaje, że znamy kogoś na wyklot, i tak możemy zostać zaskoczeni.
Ale przechodze do meritum. Mianowicie Miko... nie chciał się dziś kąpać. Wodnik Szuwarek zrobił sobie wolne (chyba chwilowe, bo wcześniej wiaderka poszły w ruch). Ja go wkąłdam do wanny, a Mały za chwile łap mnie za szyję i wychodzi. Włożony z powrotem, protestuje. A ponieważ jeśli raz się nie wykąpie, to żadna krzywda mu się nie stanie, odpuściłam. Po co mamy się oboje męczyć. Wolę, żeby nie nabrał wstrętu do wanny.

Tak poza tym jest już lepiej jeśli chodzi o rozłąkę z Tatusiem. Razem idziemy na przystanek odprowadzając Tatusia, a w drodze powrotnej Miki przeważnie zasypia. Śpi 2-3 godziny, a potem leci już szybko.

W dziś wybraliśmy sie na zakupy. Albo raczej poliwanie. Mikiemy przydałaby się jakaś kurtka przeciwdeszczowa. Efekt? Miko bez kurtki, ale za to ja kupiłam sobie dwie pary sponi. 6.99 za każdą :) Co prawda nie mogę ich zapiąć, bo brakuje jakiś 5 cm, ale juz ja coś wymyślę :) i nie, nie mam na myśli żadnej diety :)

sobota, 25 sierpnia 2012

Eh ta skleroza...

Ale mieliśmy wyczucie czasu z kupnem tego komputera. Mamy go raptem dwa tygodnie, a tu okazuje się, że stary zaczyna szwankować. Najprawdopodobniej poszedł zasilacz...

Dzień spokojny. Jedynie Miko zapragnął poczuć się jak dorosły i chyba nie miał zamiaru iść spać w ciągu dnia. Najpierw ja z nim chodziłąm pomad godzinę, potem oglądaliśmy bajki (wbrew pozorom jego to usypia, czasem), ale nic nie pomagało. W końcu tatuś wziął go po rza kolejny na specer i usnął około 14. A ponieważ spał do prawie 17 zastanawiam się, o której zaśnie teraz. Ale w sumie może jutro rano da dłużej pospać...

Eh, i nie wiem, o czym miało być. Zapomniałam. Tak to jestm, jak piszę się jedną notkę przez cały dzień, po kawałku.
Na pocieszenie fotki Mikiego :)


Ten pomidorem był pyszny. Ale chyba zbyt ekologiczny :)

 
 

piątek, 24 sierpnia 2012

3+1=!!!

Razem z Mężem planujemy jeszcze jedno dziecko. Nie chcę poprzestać tylko na Mikim. Co to, to nie.
Ale nie mam też zamiaru powielać działań Szwagra i jego Żony, którzy właśnie oczekują piątego (!) potomka. Albo raczej potomkini, jak wskazują badania.
Dziś miałam mały przedstak tego, co oni mają na codzień, bo troje z czworga postanowiło pobawić się w nową zabawę: podrażnijmy wujka. Ale pozostali jednak na zabawie z Mikim w "domku", czyli kontrukcji z zagłówków i poduch. "Domek" wymyślił Duży M., a Małemu M. bardzo przypadł on do gustu. Szczególnie w czasie, gdy pora spać. Nie w tym rzecz jednak. Na niewielkiem powierzchni naszego saloniku grasowało czworo urwisów. Miki to mały huragan, ale jego kuzyni tak samo. Biegali, skakali, co poniektórzy bili się... Na szczęście nie trwało to zbyt długo i trzódka została zagoniona na dół do Babci, a Miko zabrany do basenu.

Jeśli chodzi o spanie i histerię, to dziś było lepiej. Było, bo Mąż jeszcze w domu, a Miko już śpi. Oczywiście nie obyło się bez płaczu, ale to raczej ze zmęczenia. Chyba musimy wrócić do jednej rzeczy, praktykowanej dawno temu, a mianowicie usypianie Synusia bez obecności Tatusia. Już keidyś zauważyliśmy, że wtedy Mały szybciej zasypia. Podejrzewam, że to dlatego, że Tatuś kojarzy się z zabawą, a Mamusia z obowiązkami i mniej przyjemnymi sprawami.
No, ale zobaczymy, jak to będzie dalej. Jutro już Mąż będzie w domu, a potem na popołudnie. Powinno być łatwiej.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Jest coraz gorzej...

Nie wiem, co robić... Mąż jeszcze nawet nie wychodzi do pracy, a Miko już wpada w histerię. Dziś zaczął jeszcze przed 20. Tylko dlatego, że krzykłam na niego, bo mnie szczypał i gryzł. A potem już wszystko było nie tak. Tylko u Taty się uspokajał. W końcu kazałam mu się schować i zabrałam Małego na górę oglądać bajki. Jakoś się udało go uspokoić, ale tylko na chwilę. Wystarczyło, że pokazałam mu butelkę z wodą i spyałam, czy chce pić, a zaczęło się od początku...
Z jednej strony cieszę się, że Miki chętnie chodzi też do taty, bo ja mam chwile wytchnienia, ale z drugiej... Na szczęście jeszcze tylko jutro i weekend.
 A co potem?...

środa, 22 sierpnia 2012

Tatuś i Synuś

Wszystko, co dobre szybko się kończy. Teraz trzeba przestawić się ponownie na szarą codzienność. A już szczególnie Mikiego. W ciągu ostatnich czterech tygodni tak się przyzwyczaił, że Tatuś jest zawsze w domu, że teraz jest problem. Bo Miko przez ten zcas bardzo się do niego przywiązał i Tatuś nie mógł zrobić prawie nic bez Małego. Jeśli tylko wychodził z pokoju, zaraz był krzyk rozpaczy i histerii.
A teraz trzeba wychodzić do pracy...  Duży M. ma teraz nocki, więc niby problemu nie ma.Wystarczy uśpić Małego. Ale to nie takie proste. Miałam zamiar uśpić go wcześniej, ale się nie dał. I musiałam kombinować, co zrobić, żeby nie widział wychodzącego Tatusia Bo jak go nie ma, to jest ok, ale jak Miko widzi, że wychodzi, zaczynają się schody. Duże.
Mam nadzieję, że szybko się znowu przestawi...

Poza tym dzień, jak codzień. Mąż po raz kolejny jechał do serwisu samochodowego, a my po raz kolejny zabraliśmy się z nim do rodziców. Nie uprzedziłam wcześniej, więc była niespodzianka.
A jeśli kiedykolwiek zdarzy Wam się stłuczka/kolizja/wypadek życzę dużo cierpliwości do załatwiania biurokracji.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Weekend u rodziny

Wycieczka do Zatoru nie wypaliła. Po prostu jakoś tak wyszło.
Ale na weekend wybraliśmy się do mojej rodziny. Mieszkają stosunkowo daleko od nas i tak sie złożyło, że do tej pory nie mieli okazji zobaczyć Mikiego. Więc spakowaliśmy się w torbę i jazda w drogę :)
Przyznam, że było super. Miki szlał za dwóch, a Ciocia wreszcie zrozumiała, czemu moja Babcia zawsze tak Małego zachwala :) Wujek rozkochał się w Mikim ze wzajemnością, a mój Synuś w końcu poznał swoją - jedyną - praprababcię. Razem z Mężem odpoczęliśmy i porobiłam dużo zdjęć.
A teraz wracamy do szarej codzienności, tym bardziej, że Mąż już jutro wraca do pracy...

piątek, 17 sierpnia 2012

Pechowy dzień Mikiego

Jakoś u nas spokojnie ostatnio. Na tyle, na ile to możliwe przy niespełna półrocznym dziecku.
Samochód już odebrany. Od poniedziałku stoi w naszym garażu, a nie firmowym serwisie. Niestety okazało się, że tylna klapa była źle ząłożona i wczoraj Mąż jechał do nich na powrót, zeby poprawili. Blacharz taki zdolny tam u nich, że dopiero za 5. razem udało mu się klapę dopasować. I jeszcze jak głupio się Męzowi tłumaczył... Że uszczelka nowa, za mocne amortyzatory...
My z Mikim w tym czasie byliśmy u mojej Mamy, bo to po drodze. Akurat przynieśli gazetki reklamowe, więc w drodze powrotnej udało mi się wyciągnąć Dużego M. na zakupy. Bo przeciez Miko tak szybko rośnie, że trzeba przed jesienią uzupełnić zapas bluzek z długim rękawem. A akurat fajne promocje. Nawet jeansy mu kupiliśmy za 8 zł :)

Jednak w całym tym spokojnym czasie był moment grozy.
U nas na podwórku stoją wiadra na deszczówkę. Kilka plastikowych i trzy metalowe. Głębokie i częściowo wkopane w ziemię. Zawsze, gdy zbierze się w nich woda, Miko chętnie się nią bawi. Wylewa, przelewa, oblewa...  Najczęściej przy tych plastikowych (10 litrowe). Ale czasem zdarza mu się też w tych dużych. I kiedy w środę siedzieliśmy sobie na ogrodzie ze znajomymi, Miko... wpadł do jednego! Głową do środka. Jedynie stopy wystawały nad powierzchnię wody.
Na szczęscie skończyło się jedynie na chwilowym strachu (naszym i Małego), bo już następnego dnia znowu sie tam chlapał...

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Słów nieco o gotowaniu

Tak naprawdę, to ja nie umiem gotować.
Dopiero się uczę.
Na chwilę obecną moje kuchenne wyczyny nazwałabym, raczej eksperymentami. Często udanymi, ale jednak eksperymentami. Niemniej jednak lubię eksperymentować. Tym bardziej, gdy potem widzę, jak uży i Mały M. zajadają to ze smakiem. A ostatnio jest tak dość częśto. Wiec tym chętniej biorę się za kolejne eksperymentowanie :)

Moja Mama umie gotować. I to bardzo dobrze. Teściowa co prawda też, ale mnie skurat jej kuchnia nie smakuje. A ja nie umiem. I nie można za to winić mojej Mamy! Absolutnie nie! Po prostu mnie nigdy nie ciągnęło do kuchni. Kiedy już się zaręczyłam, Mama czasami chciała mnie wziąść do kuchni i coś pokazać, ale ja wolałam czytać książki, lub robić inne rzeczy. Raz tylko poszłam i uczyła mnie robić kluski śląskie. Nawet do tej pory pamiętam, choć jakoś jeszcze nie się to nie przydało...
Dopiero gdy wzięłam ślub, zaczęło mnie tak naprawdę ciągnąć do kuchni. Wtedy często robiłam Mężowi pizzeę, lub piekłam ciastka. A gdy na świecie pojawił się Miko, coraz częściej eksperymentuje z obiadami. Ciastka też chętnie bym piekła, ale to dużo czasu trzeba, więc przerzuciłam się na szybsze muffiny. I z nimi też ochoczo eksperymentuję.
Jeśli chodzi o obiady, to ostatnio temat kręci się wokół cukini. Były już placki z cukini, gulasz, cukinia w cieście naleśnikowym... Myślę jeszcze o cukinii zapiekanej z farszem i zupie z cukini. Ale to wyjdzie z czasem.
Nie, nie jestem maniaczką cukini :) Po prostu całą trójką bardzo ją lubimy, więc koszystam z okazji, że jest. Czasem kupujemy w sklepie, a czasem dostajemy. Ale zawsze zjadamy ze smakiem :)

niedziela, 12 sierpnia 2012

Fotorelacja z ZOO

Lew wcale nie jest taki straszny. Raczej leniwy.

A ja tam i tak wolę kamyczki :)

I kamyczkiem po głowie :P

Ławeczka pierwsza klasa

Buzi buzi z dinusiem

Bycie odważnym bywa męczące...


Misie były zdecydowani najfajniejsze :)

A na koniec wycieczki plac zabaw :)



 

piątek, 10 sierpnia 2012

Wycieczka do ZOO i po lekarzu

Miki współpracował, więc wycieczka do ZOO się odbyła.
Bawiliśmy się świetnie. I po raz kolejny okazało się, że przy dziecku zwraca się uwagę na zupełnie inne rzeczy. W czasie, gdy my oglądaliśmy zwierzęta, Mikiego dużo bardziej interesowały kamyczki, woda/kałuże i wszystko, co da się znaleźć na chodniku :)
Jedyne, przy czym Miki na dłużej chciał się zatrzymać, to niedźwiedzie brunatne i Kotlina Dinozaurów. Gdyby mógł, nie odchodziłby stamtąd :)
W ciągu dnia spał mnie niż zwykle, więc bałam się, że będzie bardzo marudny. Ale nie. Był pełen życia i werwy. na szczęście poza mną i Tatusiem, pojechała z nami też moja Siostra, a Mikowa chrzestna. Także zawsze miał kto za Żywym Sreberkiem biegać :)
Zdjęcia pokaże następnym razem, bo jeszcze nie zrzuciłam ich na komputer.

Wczoraj byłam u lekarza. Owszem, migdałki są do wycięcia. Zapisała mnie na najbliższy możliwy termin, czyli... 3 luty!!!
Obym do tego zcasu się nie rozchorowała.
Chociaż może nie było by to takie głupie... Może załapałabym się wcześniej...

Chwilowo Miki śpi ładnie w łóżeczku. Staramy się go odzwyczaić od spania z nami, ale nie na siłę. Wieczorami śpi w swoim łóżeczku obok naszego łóżka, a jeśli w nocy bardzo płacze, zabieram go do nas. Może to i niepedagogiczne, ale ja widzę efekty. Już nie raz zdarzyło się, że przespał sam całą noc.

A na wakacje jednak nie pojedziemy. Samochód jeszcze nie jest gotowy, a poza tym spożytkowaliśmy te fundusze w inny sposób.
Szukamy teraz jednak pomysłu na wycieczki dla Mikiego. Ostatnio było ZOO, być może odwiedzimy jeszcze park dinozaurów w Zatorze. Więcej pomysłów brak...

środa, 8 sierpnia 2012

Ciągle coś, ciągle ktroś, a ja mam już dość...

To nie jest tak, że nic się nie dzieje. Bo dzieje dużo. Za dużo.
I pomyśleć, że wydawało mi się, że urlop spędzony w domu może być nudny... Nie u nas.

Nawet nie wiem, od czego zacząć...

Miki jest jak mały huragan. Nawet Mąż tak na niego mówi: Pan Huragan. Wszędzie go pełno. Dopiero niedawno nauczył się chodzić, a już najchętniej ciągle tylko by biegał. Podejrzewam, że w jego słowniku nie będzie słów powoli, spokojnie. Na dodatek gaduła robi się z niego straszna. Niestety na razie nikt go nie rozumie.
Poza tym mamy już dwanaście ząbków :) Niedawno wybiły się górne czwórki, obie naraz.
Dość chętnie wcina wszelkie nowości, ale dalej buntuje się przy pieczywie. Ani chleb, ani bułka. Ta druga ewentualnie w czasie spacerów z Biedronki, co by nam z wózka nie uciekł :)

Samochód dalej stoi w serwisie. Może pod koniec tygodnia będzie gotowy. Na szczęście mamy zastępczy, więc nie jesteśmy uziemieni. Dziś na przykład mamy w planie wycieczkę do ZOO. Ale zobaczymy, jak Miko. Ostatnio przesunęła mu się drzemka na późniejszą godzinę, więc zobaczymy, jak to będzie dziś...

Największa nowina ostatnich dni? Żona Szwagra jest w ciąży. Po raz piąty.
Ręce opadają. Zero odpowiedzialności, troski i miłości w stosunku do tych, które już są, a produkcja trwa...

W każdym razie ostatnie dni były dość intensywne. Szczególnie koniec lipca. Teraz na szczęście powoli się wszystko uspokaja.  Dużo widywaliśmy się z rodziną i znajomymi. Rodzice naszego Przyjaciela (czy on jeszcze nim faktycznie jest?) pojechali na wczasy, a oni na ten czas się tu przenieśli, więc mamy towarzystwo do spacerów i ogólnie do spotkań.

Jutro idę w końcu do lekarza i dowiem się, jak ma się sprawa z moimi migdałkami.
A jeśli trochę to jeszcze potrwa i oddadzą samochód, to być może chociaż na tydzień uda nam się pojechać w góry :)
Tatry, czy Pieniny?
Zobaczymy :)


piątek, 27 lipca 2012

Postępy, postępy...

Oczywiście nie nasze, a Mikiego.
Z dnia na dzień zadziwia nas coraz bardziej.
Coraz bardziej pokazuje też swój charakterek. A ten jest bardzo uparty. Musi być po jego, nie inaczej.
Kupiliśmy ostatnio nowy kubek. Albo raczej kubki, bo w promocji.


Tego zielonego używamy teraz, bo jest od 12 miesiąca. Co prawda początkowo były problemy, ale teraz pije mu się z niego świetnie. W zapasie mamy też większy, po 18 miesiącu. Trzeba przyznać, że drogie, ale się sprawdzają.



W ostatnim czasie Miki zrobił się bardzo rozmowny. Coraz częściej zdarza się usłyszeć u niego jakiś nowy dźwięk. Niedawno nauczył się mówić "dzidziuś" i nawet całkiem wyraźnie mu to wychodzi :)

Od jakiegoś czasu Miko nie bardzo chciał jeść chleb. Kiedyś bardzo lubił, szczególnie z szynką i serem, a ostatnio nie. Ale tak jakoś przypomniałam sobie dzisiaj o "samolocikach". "Samolociki" to po prostu kanapka pokrojona w kosteczkę. Jak byłyśmy z Siostrą małe, to Mama nam takie robiła. Stwierdziłam, że warto spróbować, bo to może jeść sam. I jadł. Co prawda zjadł niecałe pół kromeczki, ale jednak :)
A wczoraj na kolacje najpierw jajecznicę na masełku z dwóch jajek, a potem jeszcze pomidora. Smakowało tak, ze aż mlaskał :)


czwartek, 26 lipca 2012

A miało być tak pięknie, czyli szkalny mak

Plan był taki, ze jutro z rana jadę do Urzędu Pracy, a potem ruszamy na urlop. Krótki, bo tylko 10-11 dniowy wyjazd , tym razem w góry. Bukowina Tatrzańska, albo bardziej na wschód, w Pieniny. Tam spacerujemy po górach, oddychamy świeżym powietrzem...
Niestety plan uległ pewnej modyfikacji. Bynajmniej nie zamierzonej. Wczoraj, w naszą piękną zieloną żabkę wjechała... ciężarówka. Szczęście w nieszczęściu, że to było przy ruszaniu na światłach, więc prędkość niewielka, a nam nic się nie stało. Największy strach był o Mikiego, ale on chyba nawet nie zauważył, że coś się stało. Niemniej zadzwoniłam do rodziców i od razu pojechałam z nim do lekarza, żeby się upewnić, że nic mu nie jest.
A samochód? Cały tył do wymiany. W serwisie szkody oszacowali na 12 500 zł. Plus jeszcze opłata za samochód zastępczy. A facet nie miał ważnego ubezpieczenia, skończyło mus ie tydzień wcześniej.

Mąż nie chciał wczoraj nigdzie jechać, bo zapowiadali grad i nie chciał, żeby samochód ucierpiał. No, to zamiast gradu była ciężarówka...

A wakacje trzeba przełożyć. Albo jak oddadzą samochód, albo na przyszły rok...

środa, 25 lipca 2012

Kiełbasowmigprzewracainator

Weekend należał do jak najbardziej udanych. Odwiedzili nas Znajomi, był bardzo spontaniczny grill i ogólnie wesoła atmosfera. Pojawiło się także słowotwórstwo zainspirowane bajką "Fineasz i Ferb", którą całe towarzystwo chętnie ogląda i lubi. Stąd też tytuł dzisiejszego posta, co było pomysłem mojego kochanego i twórczego Męża :)

Niedziela była spokojniejsza, odpoczynek w domciu.

A teraz szukamy jakiejś kwatery na wakacje. Preferowany kierunek: góry.
Mieliśmy jechać do ciotki, ale babcia prawdopodobnie będzie miała operację i ciotka wróciła do domu. A my szukamy.

piątek, 20 lipca 2012

Spacer, żeby, sesja i przychodnia, czyli dwa bardzo aktywne dni

Nie lubię, jak Mąż ma popołudniówki, bo czas mi się bardzo dłuży. Na szczęście wczoraj udało mi się ściągnąć Siostrę, razem z Mamą i Tatą. Pogoda była całkiem niezła, więc we trójkę wzięłyśmy Mikiego na spacer, a Dziadek został kończył huśtawkę. Przy okazji zabrałam ze sobą aparat, bo już od jakiegoś czasu męczyłam Siostrę, żeby mi trochę popozowała. Chciałam się sprawdzić w takiej fotografii. I przyznam, że z wyników jest bardzo zadowolona, już myślę nad następną sesyjką :) A efekty do zobaczenia na blogu z opowiadaniami.

Miałam nadzieję, że po takim aktywnym dniu Miki padnie szybko. Niestety... Bardzo dokuczały mu ząbki. Płakał bite półtorej godziny, zanim zasnął, a my z Teściową zastanawiałyśmy się, jak mu dać syrop przeciwbólowy. Na szczęście się udało...

A dziś zmuszona byłam wystawić swoją cierpliwość na mega wielką próbę. Czyli po prostu polska służba zdrowia. Z moim gardłem już ok, więc poszłam na szczepienie. A w przychodni okazuje się, ze dwie lekarki na wolnym i tłum ludzi. Stwierdziłam, że skoro już jestem, to jednak poczekam i załatwię to od razu. No to czekałam 2.5 godziny, zanim lekarka mnie przyjęła. W tym czasie zdążyłam zrobić zakupy. Męża i Mikiego, którzy byli ze mną wysłałam do domu. I dobrze zrobiłam, bo inaczej Mąż spóźniłby się do pracy. I tak Teściowa szybko mu jakiś obiad robiła, bo ja miałam dziś dla nas gotować...

Na szczęście teraz Miko śpi, a Mamusia zaraz leci poczytać książkę. Coś mnie ostatnio wzięło na sensacje połączoną z romansem. Więc, lecimy z panią Sala. A dalej się zobaczy.

Czytałyście? Jestem pod wrażeniem, będę jej kibicować :)
Z brzuchem na IO

środa, 18 lipca 2012

Świat w nowej perspektywie

Spacery z Mikim dają mi wielką frajdę. Nie, nie dlatego, że sam już biega i nie muszę schylać się, żeby go trzymać.
Mam tu raczej na myśli spacery wózkowe. Bo chociaż Miki już sam chodzi, z wózka korzystamy dalej. Przecież nie pozwolę mu biegać po ulicy. Bieganie na razie zostawiamy na ogródek i ewentualnie plac kościelny :)
Ale wracając do meritum... Chodzi o to, że wszystko, ale to dosłownie wszystko przyciąga uwagę Mikiego. Psy, koty, auta, ptaki... Ilekroć jedziemy gdzieś wózkiem, ciągle słychać "OOO!!! OOO!!!" i paluszek wyciągnięty w którąś stronę. Przy Małym zostałam poniekąd zmuszona zacząć zwracać uwagę na rzeczy, które do tej pory po prostu były i zlewały się z otoczeniem.
Poniekąd akurat ja powinnam mieć to ułatwione, bo i tak ciągle szukam jakiś nowych pomysłów na zdjęcia. Ale jednak radość Mikiego i to "zaskoczenie" w jego głosie, ciągle sprawiają mi radość.


A jeśli chodzi o zdjęcia, to ostatnio naprawdę mnie wzięło. Szkoda, ze nie mamy takiego malutkiego aparatu, który w czasie spaceru mogę schować do kieszeni.
Tak wiem, mam aparat w telefonie. Robi nawet całkiem niezłe foty, ale to jednak nie to. Wolę większy kaliber :)







PS.
I jak się podobają zmiany?