piątek, 17 sierpnia 2012

Pechowy dzień Mikiego

Jakoś u nas spokojnie ostatnio. Na tyle, na ile to możliwe przy niespełna półrocznym dziecku.
Samochód już odebrany. Od poniedziałku stoi w naszym garażu, a nie firmowym serwisie. Niestety okazało się, że tylna klapa była źle ząłożona i wczoraj Mąż jechał do nich na powrót, zeby poprawili. Blacharz taki zdolny tam u nich, że dopiero za 5. razem udało mu się klapę dopasować. I jeszcze jak głupio się Męzowi tłumaczył... Że uszczelka nowa, za mocne amortyzatory...
My z Mikim w tym czasie byliśmy u mojej Mamy, bo to po drodze. Akurat przynieśli gazetki reklamowe, więc w drodze powrotnej udało mi się wyciągnąć Dużego M. na zakupy. Bo przeciez Miko tak szybko rośnie, że trzeba przed jesienią uzupełnić zapas bluzek z długim rękawem. A akurat fajne promocje. Nawet jeansy mu kupiliśmy za 8 zł :)

Jednak w całym tym spokojnym czasie był moment grozy.
U nas na podwórku stoją wiadra na deszczówkę. Kilka plastikowych i trzy metalowe. Głębokie i częściowo wkopane w ziemię. Zawsze, gdy zbierze się w nich woda, Miko chętnie się nią bawi. Wylewa, przelewa, oblewa...  Najczęściej przy tych plastikowych (10 litrowe). Ale czasem zdarza mu się też w tych dużych. I kiedy w środę siedzieliśmy sobie na ogrodzie ze znajomymi, Miko... wpadł do jednego! Głową do środka. Jedynie stopy wystawały nad powierzchnię wody.
Na szczęscie skończyło się jedynie na chwilowym strachu (naszym i Małego), bo już następnego dnia znowu sie tam chlapał...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz