sobota, 29 czerwca 2013

Zdjęciowo, czyli Miki po raz kolejny

Wiem, że dawno mnie nie było...
Ostatnio dużo czasu spędzam nad szydełkiem i automatycznie wszystko inne (poza Synkiem), idzie w odstawkę...
Jakoś ciężko wrócić mi do tej systematyczności w pisaniu, co przed kursem...
Na osłodę kilka fotek Mikiego.
A ja (mam nadzieję) się poprawię...







środa, 12 czerwca 2013

Za mało czasu, czyli jak zdążyć ze wszystkim

Doba ma zdecydowanie za mało godzin. Powinna trwać 48 h. Ewentualnie 36 h. Ale nie mniej :)

Miki dalej u dziadków, Mąż ma na popołudnie, więc gdy wracam z kursu, staram się nadrobić sprawy robótkowe. A jak sobie pomyślę, co do zrobienia, już mam dość :)
- obraz ślubny dla Dziadków, który miał być gotowy na 18 maja, a jeszcze nawet nie jestem w połowie...;
- torebka letnia robiona na drutach, która na zrobioną jedną stronę, druga czeka, do tego jeszcze ucho i podszewka;
- kopetrówka na szydełku, którą robię na wesele w lipcu;
- mam metariał na uszycie sukienki na to samo wesele;
- w głowie pomysły, a w szufladzie materiały na kolejny trzy spódnice dla mnie;
- okazało się, że Mikiemu zostały ledwie dwie pary spodni dresowych, bo reszta jest za krótka, więc trzebaby coś uszyć...;
- teraz jeszcze mam zamówienie/prośbę o skarpetki na telefony :)
- a w planach miałam wyhaftowanie pamiątki ślubnej (też na lipiec) zamiast kupować oklepaną kartkę w kiosku;
- myślałam też nad zrobieniem prezentu urodzinowego dla Mamy (i zrobię go ;)).

We wtorek kończę kurs. Jeśli dostanę się na staż, to od lipca znowu więcej mnie nie będzie, niż będę. Jeśli się nie dostanę, będę mieć wolne do zcasu aż pracę znajdę. Ale w obu przypadkach czas będę mieć tylko w momentach drzemek Mikiego. Chyba, że pogoda będzie dopisywać (powoli tracę nadzieję...), to zasiądziemy na ogrodzie i Miki będzie szalał, a ja pewnie szydełkowała :)

A jutro egzamin... Programy komputerowe Symfonia i Płatnik, ale... bez dostępu do komputera...

Zapomniałam się pochwalić ukończoną maskotką Dory :) Oto ona KLIK

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Poweekendowo, czyli a jednak miałam rację

Pisałam ostatnio, że po weekendzie prawodpodobniej będe mogła sporo napisać o Mikim.
I miałam rację :)
Chyba, że znowu dopadnie mnie amnezja ;)

Pogoda dopiała, wiec niemal cały czas bawiliśmy się na ogrodzie. Oczywiście najwiecej radości sprawiły Mikiemu wiaderka z deszczówką. Codziennie wieczorem na balkonie syszyły się dwie pary butów. Trzecie schły szybko, bo są z pianki :)

W piątek myślałam już, że wyjdę z siebie. Posadziłam go na nocnik, z którego uciekł, żeby za chwilę walnąć kupą w majtki (o tym więcej za chwilę). Gdy ja robiłam szybką przepierkę, Mikiś postanowił umyć sobie nogi babcinym zmywaczem do paznokci. Oczywiście więcej wylądowało na dywanie, który musiałam wysuszyć. Gdy to robiłam, Mały dorwał się się do tatowej kawy zostawionej w kuchni. Tym razem jednak nie wsypywał do niej vegetki (co już kiedyś się zdarzyło), ale po prostu się jej napił, a potem wypluł. Więc znowu musiałam wycierać stół kuchenny... A to wszystko w zaledwie jakieś 15 minut.


Od jakiś dwóch miesięcy Miki uczony jest załatwiania się na nocnik. Różnie mu idzie. Ma swoje mocniejsze i słąbsze dni. Czasami ładnie bez problemu siada na nocnik i robi siku, a czasami ciągle trzeba mu zmieniać majtki i spodnie. Nie wiem, od czego to zależy. Ale jak na razie się nie zniechęcamy...

czwartek, 6 czerwca 2013

Żyjemy, czyli w sumie nic nowego

I znowu komputery na szkoleniu...

A u nas?
Niewiele się dzieje.
Mąż pracuje, ja na kursie, a Mikiś u dziadków.
Co więcej? Nic.
Gdy wracam do domu, coś tam jem, a potem siadam do szycia, bo koleżanka prosiła o maskotkę dla córki. Już ją kończę, więc niedługo pochwalę się efektem końcowym.

A Miki?
Obecnie więcej rządzi u Babci niż w domu, więc jedynie z opowiadań wiem, co sie u niego dzieje. Może po weekendzie będę mogła Wam nieco więcej opowiedzieć, bo dziś zabieramy go do domu...

Nieco więcej znajdziecie TU, bo nadrobiłam ostatnio sprawę zdjęć moich prac, więc czasami coś tam się pojawia :)