Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jedzenie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jedzenie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 września 2012

Sukcesy i porażki

Żeby nie wyszło, że jestem chwalipięta, wypadałoby zacząć od porażek.
Niestety zrobię odwrotnie, bo z sukcesu przeszliśmy do porażki.
Ale po kolei.

Robiliśmy wczoraj z Mikim naleśniki na obiad i w międzyczasie zauważyłam, że ktoś zrobił się już śpiący. Więc gdy zjedliśmy, dostał butelkę i do łóżeczka. Nie spodziewałam się sukcesu, raczej płaczu, gdy butla zostanie opróżniona. Tym bardziej, że w międzyczasie zadzwonił telefon. A tu niespodzinka, zaglądam do synusia, a ten... śpi. Byłam w szoku. Co prawda po jakiś godzinie się obudził i mamusina pomoc była potrzebna, ale jednak usnął sam.
Niesiona sukcesem postanowiłam spróbować wieczorem. Jak wcześniej dostał butlę, włączyłam mu kołysanki na płycie i... klapa.  Dopóki kaszka w butelce była, było ok. A gdy się skończyła, płacz. W końcu skończyło się na tym, że jakoś udało mi się po jakimś czasie uśpić go w naszym łóżku, skąd go przeniosłam. A w nocy i tak wrócił. W pewnym momencie (jeśli mnie pamięć nie myli) wszedł nawet Tacie na głowę :)

Z innych sukcesów, Miki wczoraj sam zszedł ze schodów. Trzymał się poręczy i po chwili był już na dole. Nie chciał czekać, aż Mama zniesie wózek i po niego wróci, więc poradził sobie sam.

Yeah!!! Znowu usnął sam :)

Synuś mi dorasta... :P

piątek, 10 sierpnia 2012

Wycieczka do ZOO i po lekarzu

Miki współpracował, więc wycieczka do ZOO się odbyła.
Bawiliśmy się świetnie. I po raz kolejny okazało się, że przy dziecku zwraca się uwagę na zupełnie inne rzeczy. W czasie, gdy my oglądaliśmy zwierzęta, Mikiego dużo bardziej interesowały kamyczki, woda/kałuże i wszystko, co da się znaleźć na chodniku :)
Jedyne, przy czym Miki na dłużej chciał się zatrzymać, to niedźwiedzie brunatne i Kotlina Dinozaurów. Gdyby mógł, nie odchodziłby stamtąd :)
W ciągu dnia spał mnie niż zwykle, więc bałam się, że będzie bardzo marudny. Ale nie. Był pełen życia i werwy. na szczęście poza mną i Tatusiem, pojechała z nami też moja Siostra, a Mikowa chrzestna. Także zawsze miał kto za Żywym Sreberkiem biegać :)
Zdjęcia pokaże następnym razem, bo jeszcze nie zrzuciłam ich na komputer.

Wczoraj byłam u lekarza. Owszem, migdałki są do wycięcia. Zapisała mnie na najbliższy możliwy termin, czyli... 3 luty!!!
Obym do tego zcasu się nie rozchorowała.
Chociaż może nie było by to takie głupie... Może załapałabym się wcześniej...

Chwilowo Miki śpi ładnie w łóżeczku. Staramy się go odzwyczaić od spania z nami, ale nie na siłę. Wieczorami śpi w swoim łóżeczku obok naszego łóżka, a jeśli w nocy bardzo płacze, zabieram go do nas. Może to i niepedagogiczne, ale ja widzę efekty. Już nie raz zdarzyło się, że przespał sam całą noc.

A na wakacje jednak nie pojedziemy. Samochód jeszcze nie jest gotowy, a poza tym spożytkowaliśmy te fundusze w inny sposób.
Szukamy teraz jednak pomysłu na wycieczki dla Mikiego. Ostatnio było ZOO, być może odwiedzimy jeszcze park dinozaurów w Zatorze. Więcej pomysłów brak...

piątek, 27 lipca 2012

Postępy, postępy...

Oczywiście nie nasze, a Mikiego.
Z dnia na dzień zadziwia nas coraz bardziej.
Coraz bardziej pokazuje też swój charakterek. A ten jest bardzo uparty. Musi być po jego, nie inaczej.
Kupiliśmy ostatnio nowy kubek. Albo raczej kubki, bo w promocji.


Tego zielonego używamy teraz, bo jest od 12 miesiąca. Co prawda początkowo były problemy, ale teraz pije mu się z niego świetnie. W zapasie mamy też większy, po 18 miesiącu. Trzeba przyznać, że drogie, ale się sprawdzają.



W ostatnim czasie Miki zrobił się bardzo rozmowny. Coraz częściej zdarza się usłyszeć u niego jakiś nowy dźwięk. Niedawno nauczył się mówić "dzidziuś" i nawet całkiem wyraźnie mu to wychodzi :)

Od jakiegoś czasu Miko nie bardzo chciał jeść chleb. Kiedyś bardzo lubił, szczególnie z szynką i serem, a ostatnio nie. Ale tak jakoś przypomniałam sobie dzisiaj o "samolocikach". "Samolociki" to po prostu kanapka pokrojona w kosteczkę. Jak byłyśmy z Siostrą małe, to Mama nam takie robiła. Stwierdziłam, że warto spróbować, bo to może jeść sam. I jadł. Co prawda zjadł niecałe pół kromeczki, ale jednak :)
A wczoraj na kolacje najpierw jajecznicę na masełku z dwóch jajek, a potem jeszcze pomidora. Smakowało tak, ze aż mlaskał :)


czwartek, 12 lipca 2012

Gram w czerwone, czyli Mamusia miała paprykę

Albo raczej jem czerwone. A najchętniej różnokolorowe :)

W ostatnim czasie nakarmić Mikiego to nie lada wyzwanie. Nie z powodu jego braku chęci do jedzenia, bo tej jest sporo, ale raczej jego gustów smakowych. Coś, co wcześniej jadał chętnie, teraz poszło w odstawkę. Chyba, że jest serwowane stosunkowo rzadko.
Oczywiście są rzeczy, które Miki bardzo lubi, czyli wszelkiego rodzaju serki homogenizowane i jogurty. Wiadomo jednak, że nie może ciągle jeść tego samego, wiec każdego ranka i wieczora mam niemały problem, czym pierworodnego nakarmić. Na dodatek jeszcze karmienie odbywa się często w ratach, bo Miki nie jest w stanie usiedzieć na pupie i ciągle biega.

Ostatnio jednak Miki sam wynajduje sobie nowe smaki i rzeczy do spróbowania/jedzenia. Raz z Babcią na ogrodzie dorwał się do czerwonych i czarnych porzeczek, które rosną u Babci J. na ogrodzie. Tak m posmakowały, że teraz potrafi zjeść całą garść, szczególnie czarnych. Lubi też maliny i poziomki. Na ogrodzie rośnie też wiśnia. Kilka owoców i pestek spadło z drzewa i Miki postanowił spróbować i tego. na szczęście szybko to zauważyłam i wymieniłam je na owoc z drzewa. Ale mu smakowało :) Mnie wykrzywiało jak rozgryzłam, żeby pestkę wyjąć, a on zjada je z uśmiechem. Chyba po Tacie bardzo lubi kwaśne.
Ale wczoraj przeszedł już samego siebie. Naszykowałam sobie kolację (chleb z serem i szynką, do tego ogórek i czerwona papryka). oczywiście Miko zaraz znalazł się obok mnie, no bo jak to, Mama je, a on nie, tak nie może być. Poskubał trochę ogórka, sera i szynki (chleb ostatnio popadł w niełaskę, podobnie jak bułki i inne pieczywo, które nie jest ciastem), a potem dorwał się do papryki. Początkowo niechętnie, ale tak mu zasmakowało, że zjadł mi praktycznie całą. Miałam nadzieje, że wystarczy mi jeszcze na raz czy dwa, a tu psikus. Można powiedzieć, że Miki na jedno posiedzenie zjadł ćwierć papryki. I miał chęć na jeszcze!

W ogóle zauważyłam, że w ostatnim czasie Miki chętnie próbuje nowych smaków, ale pod warunkiem, że może je jeść sam. I że są bardzo kolorowe :)

A ja wczoraj znowu zrobiłam babeczki.Tym razem "zwykłe", a dla Męża z malinami. Jednak nie byłabym sobą, gdybym jednak nie zaeksperymentowała, więc zamiast aromatu waniliowego dałam pomarańczowy i jeszcze opakowanie waniliowego serka Danio :) Mniam!
Ale jednak niektórym kulinarne eksperymentu nie wychodzą. Budyń "pseudo"czekoladowy z daktylami, suszonymi bananami, malinami, poziomkami i łuskanym słonecznikiem (wszystko w jednej miseczce), to nie najlepsze połączenie...