poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Urlop

Wiem, że dopiero niedawno tu zawitała, ale na jakiś czas znikam.
Dziś w nocy jedziemy nad morze na dwa tygodnie :) także odezwę się dopiero po powrocie, albo nawet po roczku Mikiego :)
Pozdrawiam i życzę wszystkim wesołej i ciepłej majówki :)

czwartek, 12 kwietnia 2012

Mała rzecz, a cieszy

Byłam dziś u lekarza. Ot, zwykła kontrola i wypisanie tabletek. I muszę przyznać, że ranek zaliczam do jak najbardziej udanych :)
Do mojego obecnego gin trafiłam jakoś pół roku wcześniej. Byłam już u niego kilka razy i zawsze jest tam tłum. Żeby dostać się jako pierwszą, trzeba być co najmniej półtorej godziny wcześniej. Dlatego dziś jechałam z nastawieniem, że szybko mi nie pójdzie, bo za późno wyszliśmy z domu (Mikoś jechał ze mną), uciekł nam autobus... Ale na miejscu okazało się, że poczekalnia prawie pusta. Przede mną były zaledwie trzy panie, a jedna z nich widząc, że jestem z dzieckiem, przepuściła mnie w kolejce.
Nie jestem osoba, która domaga się specjalnego traktowania ze względu na ciążę (to wcześniej), czy posiadanie małego dziecka. W ciąży czułam się dobrze i spokojnie odstawałam swoje w kolejkach (bardziej to Mąż wykorzystywał mój stan na zakupach :)). Teraz tez nigdzie mi się nie spieszy i mogę stać. Owszem, Miki nieraz się niecierpliwi i marudzi, ale takie jego prawo. W końcu jest dzieckiem. Jednak jeśli ktoś sam z siebie chce mnie przepuścić czy mi pomóc, korzystam. Tak jak dzisiaj. W końcu byłam tylko po tabletki i wiedziałam, że zaraz wyjdę.
Wszędzie słyszy się, że ludzie teraz niewychowani, myślą o sobie i wszędzie im się spieszy... Możliwe. Ale trafić na uprzejmych ludzi też można. I takie spotkania bardzo poprawiają humor :)

W każdym razie receptę mam i od razu umówiłam następną wizytę, a przy okazji też do laryngologa. I uda się na ten sam dzień :) Przynajmniej nie będę musiała jeździć dwa razy :)

Spokojnie wróciliśmy sobie potem z Mikim do domu. Małemu też się wycieczka podobała, bo można powiedzieć, że pierwszy raz jechał autobusem (prawdziwy pierwszy raz przespał, bo miał zaledwie 2.5 miesiąca). Ogromne przeżycie :)

"Cieszmy się z małych rzeczy, bo w nich wzór na szczęście zapisany jest" (Sylwia Grzeszczak) - szczera prawda. Czasem nawet drobnostki cieszą bardziej :)

wtorek, 10 kwietnia 2012

Poświątecznie


Święta, święta i po świętach. Tyle czekania i szykowania, a po dwóch dniach koniec.
Na szczęście oboje z Mężem podeszliśmy do tematu dość luźno i wielkiego szykowania nie było. Tylko nieco dokładniejsze posprzątanie i większe zakupy. W sumie dla nas Wielkanoc była po prostu kolejnym weekendem, dzień dłuższym niż zazwyczaj. I na pewno intensywniejszym.

W pierwszy dzień świąt byliśmy na chrzcinach mojego małego kuzynka. Jednak jak się z czasem okazało, to nie on był bohaterem dnia, a nasz Mikuś. Zrobił furorę. Pokazał, na co go stać. Praktycznie cały czas się śmiał, bawił, biegał... Wykończył wszystkich, z którymi się bawił. Nasz maleńki króliczek Duracel'a :)

Wczoraj zaś poszliśmy na spóźnione urodziny do kuzynki Męża, a wcześniej odwiedził nas jeszcze Gałgan (przyjaciel Męża). Okazało się, że świeżo upieczona pani Gałganowa jest w szpitalu z wysokim ciśnieniem. Być może jeszcze w tym tygodniu na świecie pojawi się małe Gałganiątko.

A teraz normalny tydzień. Na szczęście tylko 4 dni i znowu wolne. Potem Mąż idzie na tacierzyński i może gdzieś pojedziemy. Na razie tylko brak pomysłów, gdzie. Albo kierunek morze, albo Pieniny. Okaże się.

I znowu zaczynam od początku...


Przestałam już liczyć, który raz powołuję do życia nowego bloga. Miałam nadzieję, że ten dotychczasowy będzie już ostatnim. Niestety portal płata ogromne figle i moja cierpliwość się wyczerpała.
Zaczynam się od początku.
Oby tym razem już ostatecznie...