wtorek, 10 kwietnia 2012

Poświątecznie


Święta, święta i po świętach. Tyle czekania i szykowania, a po dwóch dniach koniec.
Na szczęście oboje z Mężem podeszliśmy do tematu dość luźno i wielkiego szykowania nie było. Tylko nieco dokładniejsze posprzątanie i większe zakupy. W sumie dla nas Wielkanoc była po prostu kolejnym weekendem, dzień dłuższym niż zazwyczaj. I na pewno intensywniejszym.

W pierwszy dzień świąt byliśmy na chrzcinach mojego małego kuzynka. Jednak jak się z czasem okazało, to nie on był bohaterem dnia, a nasz Mikuś. Zrobił furorę. Pokazał, na co go stać. Praktycznie cały czas się śmiał, bawił, biegał... Wykończył wszystkich, z którymi się bawił. Nasz maleńki króliczek Duracel'a :)

Wczoraj zaś poszliśmy na spóźnione urodziny do kuzynki Męża, a wcześniej odwiedził nas jeszcze Gałgan (przyjaciel Męża). Okazało się, że świeżo upieczona pani Gałganowa jest w szpitalu z wysokim ciśnieniem. Być może jeszcze w tym tygodniu na świecie pojawi się małe Gałganiątko.

A teraz normalny tydzień. Na szczęście tylko 4 dni i znowu wolne. Potem Mąż idzie na tacierzyński i może gdzieś pojedziemy. Na razie tylko brak pomysłów, gdzie. Albo kierunek morze, albo Pieniny. Okaże się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz