Weekend zaliczam do udanych. W sobote odwiedzili nas Znajomi ze swoim polrocznym synkiem. Fajny brzdac, ale bardzo pyzaty. Majac pol roku wazy 9,5 kg! Ale w momencie gdy wzielam go na rece wydawal sie bardzo lekki. Ale w sumie nie ma sie temu co dziwic skoro na codzien dzwigam troche wiekszy ciezar :)
Niedziela byla bardzo spokojna. Oczywiscie zaliczylismy obowiazkowa wizyte w kosciele, gdzie Miko wyciagnal Tatusia na spacerek,potem zaczepial znajoma 11-nastolatke i znalazl sobie kolege do tygryskowania i zabawy w 'a-u-ku'. To nic, ze byl od niego tylko jaies 50-60 lat starszy :)
Poza tym cisza i spokoj. Sporo czasu (jak na moje standardy ;)) spedzilam dzis w kuchni. Na obiad byla zupa-krem z pieczarek, a potem muffiny cytrynowe z bialym serem.
Pozdrawiam :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą znajomi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą znajomi. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 22 października 2012
piątek, 17 sierpnia 2012
Pechowy dzień Mikiego
Jakoś u nas spokojnie ostatnio. Na tyle, na ile to możliwe przy niespełna półrocznym dziecku.
Samochód już odebrany. Od poniedziałku stoi w naszym garażu, a nie firmowym serwisie. Niestety okazało się, że tylna klapa była źle ząłożona i wczoraj Mąż jechał do nich na powrót, zeby poprawili. Blacharz taki zdolny tam u nich, że dopiero za 5. razem udało mu się klapę dopasować. I jeszcze jak głupio się Męzowi tłumaczył... Że uszczelka nowa, za mocne amortyzatory...
My z Mikim w tym czasie byliśmy u mojej Mamy, bo to po drodze. Akurat przynieśli gazetki reklamowe, więc w drodze powrotnej udało mi się wyciągnąć Dużego M. na zakupy. Bo przeciez Miko tak szybko rośnie, że trzeba przed jesienią uzupełnić zapas bluzek z długim rękawem. A akurat fajne promocje. Nawet jeansy mu kupiliśmy za 8 zł :)
Jednak w całym tym spokojnym czasie był moment grozy.
U nas na podwórku stoją wiadra na deszczówkę. Kilka plastikowych i trzy metalowe. Głębokie i częściowo wkopane w ziemię. Zawsze, gdy zbierze się w nich woda, Miko chętnie się nią bawi. Wylewa, przelewa, oblewa... Najczęściej przy tych plastikowych (10 litrowe). Ale czasem zdarza mu się też w tych dużych. I kiedy w środę siedzieliśmy sobie na ogrodzie ze znajomymi, Miko... wpadł do jednego! Głową do środka. Jedynie stopy wystawały nad powierzchnię wody.
Na szczęscie skończyło się jedynie na chwilowym strachu (naszym i Małego), bo już następnego dnia znowu sie tam chlapał...
Samochód już odebrany. Od poniedziałku stoi w naszym garażu, a nie firmowym serwisie. Niestety okazało się, że tylna klapa była źle ząłożona i wczoraj Mąż jechał do nich na powrót, zeby poprawili. Blacharz taki zdolny tam u nich, że dopiero za 5. razem udało mu się klapę dopasować. I jeszcze jak głupio się Męzowi tłumaczył... Że uszczelka nowa, za mocne amortyzatory...
My z Mikim w tym czasie byliśmy u mojej Mamy, bo to po drodze. Akurat przynieśli gazetki reklamowe, więc w drodze powrotnej udało mi się wyciągnąć Dużego M. na zakupy. Bo przeciez Miko tak szybko rośnie, że trzeba przed jesienią uzupełnić zapas bluzek z długim rękawem. A akurat fajne promocje. Nawet jeansy mu kupiliśmy za 8 zł :)
Jednak w całym tym spokojnym czasie był moment grozy.
U nas na podwórku stoją wiadra na deszczówkę. Kilka plastikowych i trzy metalowe. Głębokie i częściowo wkopane w ziemię. Zawsze, gdy zbierze się w nich woda, Miko chętnie się nią bawi. Wylewa, przelewa, oblewa... Najczęściej przy tych plastikowych (10 litrowe). Ale czasem zdarza mu się też w tych dużych. I kiedy w środę siedzieliśmy sobie na ogrodzie ze znajomymi, Miko... wpadł do jednego! Głową do środka. Jedynie stopy wystawały nad powierzchnię wody.
Na szczęscie skończyło się jedynie na chwilowym strachu (naszym i Małego), bo już następnego dnia znowu sie tam chlapał...
środa, 8 sierpnia 2012
Ciągle coś, ciągle ktroś, a ja mam już dość...
To nie jest tak, że nic się nie dzieje. Bo dzieje dużo. Za dużo.
I pomyśleć, że wydawało mi się, że urlop spędzony w domu może być nudny... Nie u nas.
Nawet nie wiem, od czego zacząć...
Miki jest jak mały huragan. Nawet Mąż tak na niego mówi: Pan Huragan. Wszędzie go pełno. Dopiero niedawno nauczył się chodzić, a już najchętniej ciągle tylko by biegał. Podejrzewam, że w jego słowniku nie będzie słów powoli, spokojnie. Na dodatek gaduła robi się z niego straszna. Niestety na razie nikt go nie rozumie.
Poza tym mamy już dwanaście ząbków :) Niedawno wybiły się górne czwórki, obie naraz.
Dość chętnie wcina wszelkie nowości, ale dalej buntuje się przy pieczywie. Ani chleb, ani bułka. Ta druga ewentualnie w czasie spacerów z Biedronki, co by nam z wózka nie uciekł :)
Samochód dalej stoi w serwisie. Może pod koniec tygodnia będzie gotowy. Na szczęście mamy zastępczy, więc nie jesteśmy uziemieni. Dziś na przykład mamy w planie wycieczkę do ZOO. Ale zobaczymy, jak Miko. Ostatnio przesunęła mu się drzemka na późniejszą godzinę, więc zobaczymy, jak to będzie dziś...
Największa nowina ostatnich dni? Żona Szwagra jest w ciąży. Po raz piąty.
Ręce opadają. Zero odpowiedzialności, troski i miłości w stosunku do tych, które już są, a produkcja trwa...
W każdym razie ostatnie dni były dość intensywne. Szczególnie koniec lipca. Teraz na szczęście powoli się wszystko uspokaja. Dużo widywaliśmy się z rodziną i znajomymi. Rodzice naszego Przyjaciela (czy on jeszcze nim faktycznie jest?) pojechali na wczasy, a oni na ten czas się tu przenieśli, więc mamy towarzystwo do spacerów i ogólnie do spotkań.
Jutro idę w końcu do lekarza i dowiem się, jak ma się sprawa z moimi migdałkami.
A jeśli trochę to jeszcze potrwa i oddadzą samochód, to być może chociaż na tydzień uda nam się pojechać w góry :)
Tatry, czy Pieniny?
Zobaczymy :)
I pomyśleć, że wydawało mi się, że urlop spędzony w domu może być nudny... Nie u nas.
Nawet nie wiem, od czego zacząć...
Miki jest jak mały huragan. Nawet Mąż tak na niego mówi: Pan Huragan. Wszędzie go pełno. Dopiero niedawno nauczył się chodzić, a już najchętniej ciągle tylko by biegał. Podejrzewam, że w jego słowniku nie będzie słów powoli, spokojnie. Na dodatek gaduła robi się z niego straszna. Niestety na razie nikt go nie rozumie.
Poza tym mamy już dwanaście ząbków :) Niedawno wybiły się górne czwórki, obie naraz.
Dość chętnie wcina wszelkie nowości, ale dalej buntuje się przy pieczywie. Ani chleb, ani bułka. Ta druga ewentualnie w czasie spacerów z Biedronki, co by nam z wózka nie uciekł :)
Samochód dalej stoi w serwisie. Może pod koniec tygodnia będzie gotowy. Na szczęście mamy zastępczy, więc nie jesteśmy uziemieni. Dziś na przykład mamy w planie wycieczkę do ZOO. Ale zobaczymy, jak Miko. Ostatnio przesunęła mu się drzemka na późniejszą godzinę, więc zobaczymy, jak to będzie dziś...
Największa nowina ostatnich dni? Żona Szwagra jest w ciąży. Po raz piąty.
Ręce opadają. Zero odpowiedzialności, troski i miłości w stosunku do tych, które już są, a produkcja trwa...
W każdym razie ostatnie dni były dość intensywne. Szczególnie koniec lipca. Teraz na szczęście powoli się wszystko uspokaja. Dużo widywaliśmy się z rodziną i znajomymi. Rodzice naszego Przyjaciela (czy on jeszcze nim faktycznie jest?) pojechali na wczasy, a oni na ten czas się tu przenieśli, więc mamy towarzystwo do spacerów i ogólnie do spotkań.
Jutro idę w końcu do lekarza i dowiem się, jak ma się sprawa z moimi migdałkami.
A jeśli trochę to jeszcze potrwa i oddadzą samochód, to być może chociaż na tydzień uda nam się pojechać w góry :)
Tatry, czy Pieniny?
Zobaczymy :)
środa, 25 lipca 2012
Kiełbasowmigprzewracainator
Weekend należał do jak najbardziej udanych. Odwiedzili nas Znajomi, był bardzo spontaniczny grill i ogólnie wesoła atmosfera. Pojawiło się także słowotwórstwo zainspirowane bajką "Fineasz i Ferb", którą całe towarzystwo chętnie ogląda i lubi. Stąd też tytuł dzisiejszego posta, co było pomysłem mojego kochanego i twórczego Męża :)
Niedziela była spokojniejsza, odpoczynek w domciu.
A teraz szukamy jakiejś kwatery na wakacje. Preferowany kierunek: góry.
Mieliśmy jechać do ciotki, ale babcia prawdopodobnie będzie miała operację i ciotka wróciła do domu. A my szukamy.
Niedziela była spokojniejsza, odpoczynek w domciu.
A teraz szukamy jakiejś kwatery na wakacje. Preferowany kierunek: góry.
Mieliśmy jechać do ciotki, ale babcia prawdopodobnie będzie miała operację i ciotka wróciła do domu. A my szukamy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)