Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 28 maja 2013

I znowu nie pamiętam, czyli zdjęcia

U nas spokojnie, choć mokro :)
Nie dość, że cały dzień dzisiaj padało, to jeszcze i ja i Mikiś jesteśmy przeziębieni...

Miki siedzi na razie o moich rodziców, ale jutro przywożę go do domu :)

I znowu wiem, że chciałam sporo napisać, ale jakoś wszystko wyleciało mi z głowy...

Na osłodę Miki w wersji na okularnika :)

Sportowy luz


Mafijny boss :)

Na placu zabaw chowam się przed aparatem
Małe poranne igraszki :)

piątek, 22 marca 2013

Zapytanie

Szukam dobrej, niedrogiej i dostępnej bez recepty maści przeciwbólowej. Co jest godne polecenia?

czwartek, 7 lutego 2013

Relacja prosto z domu, czyli jak to było z tym szpitalem

Do domu wróciłam już wczoraj.
Gardło dalej boli, ale było to do przewidzenia. I tak jest nieco lepiej, niż się spodziewałam. Najgorzej jest rano, w ciągu dnia ból nieco maleje.

A ponieważ jeszcze w szpitalu przychodziły mi do głowy myśli, którymi chciałam się z Wami podzielić, a bałam się, że o nich zapomnę, spisałam je sobie w telefonie i teraz robię małą wrzutkę ;)

Dzień 1
Nie jest tak źle. Pomimo, że to niedziela, komplet badań miałam zrobiony w trzy godziny (łącznie z EKG i prześwietleniem płuc). poza tym cisza i spokój i mogę sobie do woli haftować :)
Szpital jest chyba podzielony na dwie części: tych, co boją się "kwik kwik" (znaczy grypy i świńskiej w rozumieniu mojego Męża) i tych, co się nie boją. Czemu? Sąsiadka leży na jakimś innym oddziale i nie ma wizyt, bo grypa. A u mnie spokojnie, bez nerwów, odwiedziny są. Dziwne, ale ja nie narzekam :)
Jedzenie znośne. Dziś był rosół (lepszy niż Teściowej, ale nie mówcie jej :P), ziemniaki, udko i buraczki. Rosół gorący, a drugie zimne. Kolacja nieco gorzej, bo dwie kromki chleba, bułka i kawałek masła. Na szczęście Mąż i Rodzice mnie zaopatrzyli. Na dodatek do jutra już zero jedzenia :\
Poza tym właśnie odwiedzi mnie... ksiądz. Wszedł na chwilę, porozmawiaj i poszedł dalej. Całkiem sympatyczny, nie starał się na siłę nawracać, a raczej wpada sprawdzić jak się mają owieczki :)
Jedno mnie tylko śmieszy. Jest ubikacja męska, dla niepełnosprawnych i łazienka. Myślałam, że ubikacji damskiej po prostu nie mogę znaleźć, więc zapytałam pielęgniarki. I co? I panie korzystają z ubikacji dla inwalidów. Ja nie wiem, ale czy to ma coś znaczyć? Czy kobiety z założenia są niepełnosprawne? Dziwne, bo ja czuję się całkiem ok ;)

Dzień 2
Teraz już nie jest źle, ale przyznaję, że było tragicznie. Gardło bolało niemiłosiernie.
Sam zabieg to był przyjemny sen. Gorzej, jeśli chodzi o wybudzanie. Każą ci spokojnie oddychać i łykać ślinę, ale rurka w gardle uniemożliwia obie te rzeczy.  Gdy ją wyjęli, spokojnie mogłam oddychać, ale nie było mowy o połykaniu. Wszystko wypluwałam...

Dzień 3
I już nie leżę sama na sali. Dali mi do towarzystwa młodą dziewczynę (jeśli dobrze podejrzałam rocznikowo ma 20 lat), też na wycięcie migdałków. Już jej współczuje...
Ze mną już lepiej. Boli to jasne, ale nie jest tak źle, jak myślałam. Ale mówienie niestety też boli...
Ksiądz oczywiście znowu nas odwiedził. Był ciekawy, jak mi idzie haftowanie. A idzie dość dobrze i szybko, aż sama jestem w szoku.
Ciężko się tylko dowiedzieć, kiedy wyjdę do domu. Planowo jutro, ale tego dowiem się dopiero na rannej wizycie...

Dzień 4
Dziewczynę obok wzięli na operację, a ja nie mogłam doczekać się na wizytę. W końcu najlepiej zdrowieje się w domu. Wizyta przyszła i okazało się, że muszę czekać, aż zbada mnie lekarka prowadząca.  A ona operowała...
W każdym razie doczekałam się. Ale nie chciałam usłyszeć, że dobrze byłoby, żebym jeszcze dzień została. Ale kiedy obiecałam, że będę leżeć, nie będę zajmować się dzieckiem, żądnego gotowania i w ogóle będę się bardzo oszczędzać i brać leki, zgodziła się mnie wypuścić. Także już dzisiaj do domu.
Niestety Mikoś do soboty zostaje u Dziadków. Raczej nie jest możliwe, żeby będąc w domu dał mi leżeć i spędzał czas z Babcią. Dlatego postanowiono, że zostaje na dłużej. I jakoś wątpię, żeby miał ku temu jakieś obiekcje ;)

sobota, 2 lutego 2013

Na plus i na minus, czyli Reksio i migdałki

Od czego by tu zacząć...

Niech będzie na przyjemnie ;)

Pamiętacie jak pisałam, że znalazłam zajęcia dla siebie? Nie chciałam nic mówić aż skończe.
A skończyłam wczoraj.



Tak, wzięłam się za haftowanie. Krzyżykami. 

Czemu akurat Reksio? Bo to jedna z bardziej lubianych przez Mikiego bajek. I przyznam, że wzór dość prosty. Idealnie na pierwszy raz :)


Jutro idę do szpitala. Na cztery dni. Wycinanie migdałków. Po pół roku w końcu się doczekałam. 
Miki będzie u mojej Mamy, bo Mąż pracuje na popołudnie, a Teściowa... Teściowa może i by się nim zajęła, ale nie wiadomo, kiedy będzie szła pilnować Małej od Szwagra. Jak na razie Miki reaguje na nią... różnie. Jeśli mała B. jest na rękach u swoich rodziców, to ok., ale gdy trzyma ją Babcia, robi się zazdrosny i zaczyna ją bić. 
Poza tym wydaje mi się, że lepiej jak Miki pojedzie do dziadków, bo w domu pewnie w którymś momencie zacząłby chodzić i nas szukać. A u dziadków już nie raz był sam, więc może nie będzie tak źle.

Do odezwania po powrocie ;)


PS. I trochę uśmiechniętej buźki na lepsze spanie :)




środa, 28 listopada 2012

Poszczepiennie

W końcu udało się nam wybrać na szczepienie. Teraz mamy spokój aż do 6. roku życia.

Jednak nie obyło się bez przygód. W drodze do przychodni Mikoś nam... zasnął w wózku :) Co więcej, nie był chętny do pobudki. Spał nawet w gabinecie pediatry na leżance, podczas gdy my spokojnie rozmawialiśmy z panią doktor. A jak się śmiała, że chrapie :)
Obudził się dopiero w czasie badania. Szczepienie poszło dobrze, chociaż Miko trochę płakał, ale to chyba bardziej z faktu, że był mocno trzymany. No i był rozbudzony.
Przy okazji się zważyliśmy i dobiliśmy do 13 kg.

Potem Miki już spać nie chciał, padł dopiero ok 21,30 wieczorem...

wtorek, 27 listopada 2012

Co tam u nas dzialo sie...

Mamy szczescie, choroby chwilowo nam - odpukac  w niemalowane czolo :) - odpuscily. Takze dzis wybieramy sie z Mikim na szczepienie. Po dlugich przemysleniach postanowilismy zakupic po raz kolejny szczepionke w aptece. Co prawda kosztowala na niecale 200 zl, ale juz wiemy czego sie spodziewac, bo poprzednie trzy szczepienia tez szczepilismy Infarixem Hexa. A przy okazji Mikos oczarowal pania w aptece - po raz kolejny - i dostal tabliczke czekolady :)

Ciagnie mnie do maszyny, bo mam wykroje na kolejne 8 maskotek, ale poniewaz Mikos jeszcze nie spi, a Tatus naprawia piaskownice (w srodku zgromadzila sie woda, a poza tym popekaly sruby), wiec misiaki musza troche poczekac. Ale zamiast tego mam teraz troche czasu, zeby cos napisac, jednoczesnie piekac babeczki z serkiem waniiliowym i cytryna oraz napic sie zielonej herbaty o smaku melona :)

Miki na razie nieco przystopowal z nauka nowych wyrazow. Na razie perfekcyjnie idzie mu 'kakao' :)

Caly czas zapraszam tez na misiowego bloga, gdzie jest link do naszego konta na allegri, gdzie mozna kupic MikoMisie ;)

środa, 14 listopada 2012

Niezdrowy tydzien

Dla urozmaicenia dzis... znowu wyladujemy u lekarza. Tym razem z Mikim, bo z jego kaszlem i katarem jest coraz gorzej.

A reka boli dalej...



Edit. 18:34
Miki ma się dobrze, lekarka powiedziała, że nic wielkiego się nie dzieje. Podleczyłam go już Mucosolvanem, teraz dostał jeszcze inne syropy. Przy okazji dowiedziałam się, że pediatra syna ma inne zapatrywania na moją kontuzjowaną rękę, niż moja pani doktor. I teraz jestem w kropce, nie wiem, co robić...

wtorek, 13 listopada 2012

Komplikacje, ale jest ok

Bylam wczoraj u tego lekarza i reka jest ponoc tylko mocno nadwyrezona. Dostalam spray przeciwbolowy, tabletki na odbudowe chrzastki stawowej i zalecenie, by jak najmniej korzystac z reki. Nie myc sie nia, nie mieszac nic w garnku... Jednym slowem, nie robic nia nic lub - jak stwierdzil Maz - schowac ja do szuflady. Conajmniej na tydzien. Problem w tym, ze osobie praworecznej trudno nie korzystac z prawej reki. Dlatego wczoraj po powrocie od lekarza na pocieszenie upieklam sobie muffinki czekoladowe :)

Nadszedl czas, by isc z Mikim na szczepienie. Niestety jakos nie jest nam to dane. Najpierw byl lekki kaszelek, potem zapalenie napletka. Teraz zas jest powodz w nosie i czesty mokry kaszel. Frida i mucosolvan w reke i walczymy. A szczepienie dojdzie do skutku chyba dopiero, jak nastana mrozy...

Miki w ostatnim czasie zrobil sie bardzo samodzielny. Coraz czesciej sam je i nawet jakos specjalnie nie brudzi, zdarza mu sie po sobie posprzatac, co czesciej sprowadza sie do wyrzucenia pieluchy lub przyniesienia zmiotki. Wycfanil sie tez na tyle, ze nauczyl sie podstawiac sobie krzeselko, gdy nie moze po cos siegnac.
Oczywiscie jest tez coraz bardziej komunikatywny i coraz czesciej potrafi pokazac, co chce lub, gdy nie chce.
Perelka ostatnich dni? Mikis i Tatus patrza na Tv, gdzie akurat leci reklama Whikas.
Tatus: Jak robi kotek?
Miki: Am.

Dorwalam wczoraj ksiazke o szyciu z polara. I coraz bardziej podobami sieszycie misiow. Teraz chce kupic lepsze wypelnienie, bo wata sie jednak nie bardzo do tego nadaje i kilka kawalkow polaru w roznych kolorach :) Kto wie, moze zajme sie tym bardziej profesjonalnie i zaloze firme?...

A poza tym zupelnie zapomnialam pochwalic sie swoim szczesciem
Nie, nie jestem w ciazy :)
Tesc dzis rano pojechal do sanatorium Na cale trzy tygodnie :)

poniedziałek, 8 października 2012

Kaszel, spanie i artysta malarz

Szkoda, że ludzie nie są jak niedźwiedzie i nie zapadają w sen zimowy. Albo jak niektóre ptaki, nie odlatują do ciepłych krajów...

Miki znowu kaszle. Dawno nie był chory... Jedynie pocieszenie jest takie, że jak na razie na samym kaszlu się kończy. Ale męczy go mocno.  Do lekarza jeszcze nie idziemy. Zrobiłam Małemu syrop z cebuli i zrobiliśmy zaopatrzenie w aptece. Mam nadzieję, że mu przejdzie.

Mąż znowu ma wolne. Dziś i jutro. Dlatego już jakiś czas temu postanowiliśmy odzwyczajać go od naszego łóżka. Od soboty zaczęliśmy stosować metodę płaczu kontrolowanego i... Miko płakał pół godziny (z zegarkiem w ręku). Pod koniec sama miałam ochotę płakać. Tak bardzo było mi go szkoda... Ale w końcu zasnął sam i spał bite 7 godzin. Potem było trochę problemów, ale daliśmy radę. Gorzej było wczoraj, bo Mały szybciej zasnął mi na rękach. Ale to dlatego, że w dzień mało spał, bo tylko 50 min. Zasnął nam w kościele, a w drodze powrotnej się obudził i dalej nie chciał. Najlepsze było to, że nie mieliśmy ze sobą wózka. Bo stwierdziliśmy, że Miko i tak z niego wychodzi... Więc całą mszę spał mi na rękach :)

Od paru dni Miki zaczął interesować się rysowaniem. Albo raczej czymś, co tą czynność przypomina :) Oczywiście podtykamy mu pod nos kartki i zeszyty, ale nie zawsze zdążymy. I tak styczność z długopisem miała już gazeta, książka (wiersze Tuwima) i mikusiowe papcie :)
Gdy weźmie się sam za "rysowanie", jest cisza i spokój, ale kiedy ktoś jest obok, zaraz chce, żeby rysować mu kwiatuszki. A mnie się pomysły na ich wygląd już kończą :)

piątek, 21 września 2012

Gadulixus (nie)Pospolitus i eksperyment pana Okrasy


Najpierw na świeżo...
Postanowiliśmy z Mężem, że dziś na obiad wyczarujemy sobie lindlowski pomysł pana Okrasy, mianowicie Banicę XXL. Wrażenia? Szału nie ma, co więcej, raczej już tego nie powtórzymy. Robiłam według przepisu, jedynie serek grecki zamieniłam na zwykły twarożek. Ciasto źle się wyrabia, wyszło twarde i ciężko było rozwałkować. Do tego mało farszu na taką ilość ciasta. Piekłam jak trzeba, ale z wierzchu suche, a w środku jakby lekko niedopieczone, a w piekarniku trzymałam nawet troszkę dłużej.Na dodatek blade jak nie powiem co...
Jeść skończyliśmy przed chwilą i zgodnie stwierdziliśmy, że smakuje zbyt przeciętnie jak na tyle roboty.


Pozostając przy kulinariach, wczoraj upiekłam bułki drożdżowe. Z serkiem. Przepis mam od mojej Mamy i robiłam je drugi raz. Pierwszym się nie chwaliłam, bo wyszły nie bardzo. Owszem dało się zjeść i zniknęło dość szybko (Mąż zbyt wybredny nie jest :P), ale coś było nie tak. Okazało się, że były za długo w piekarniku. Teraz trzymałam nieco inaczej i udały się świetnie. Mięciutkie, nie za słodkie.. Pycha :)
Nawet Mikiemu smakują.




A teraz przechodząc do meritum...
Miki coraz szybciej przyswaja nowe słowa. Co prawda na razie wygląda to mniej więcej tak, ze powie raz (lub kilka razy po rząd, jak katarynka), a potem koniec. Nie chce powtórzyć.  Jakby nie do końca był pewien, czy umie...
Chyba, że chodzi o gadanie w "jego języku", wtedy nadaje jak wspomniana katarynka. Gaduła z niego straszny :) Nadaje praktycznie cały czas. Wyjątkiem jest spanie.
A mikowy słowniczek na chwilę obecną wygląda tak:
- truś, tuś - struś
- eżyc - księżyc
- tata - papa
- tatuś
- dada - dziadzia
- ba - bach
- opa pa - hopsa sa
- am - jedzenie, picie
- bayś - Bazyś
- odź tu - chodź tu
- więcej chwilowo nie pamiętam :)
Oczywiście jest jeszcze pełno zwrotów, które nie mają przetłumaczenia na język polski, a są w ciągłym użyciu, np. ami, aaaaaa, yyyy, ooooo ;)

Obecnie Miko się, ale jak wstanie wybieramy się do lekarza. Już drugi raz w tym tygodniu. Byliśmy we wtorek bo katar, kaszel i jeszcze lekka biegunka. Dwa pierwsze zostały zignorowane (gardło czyste, w nosie nie ma nic, dziecko zdrowe), a na ostatnie dieta. Ale taka dieta, że aż się bałam karmień. Bo Miko nie je już zupek-papek, a o gotowanym jabłku mogę zapomnieć. Na szczęście nie było tragedii i sama nieco ją zmodyfikowałam (ile można jeść szynkę?). I jest lepiej.
Ale katar i kaszel się nasiliły. Kupiliśmy maść rozgrzewającą dla dzieci i smarujemy go dwa razy dziennie, może chociaż łatwiej mu się oddycha.
Zobaczymy, co powie tym razem...

wtorek, 11 września 2012

Mikołajkowy kompromis

Miki na szczęście już zdrowy, został niewielki katarek. Zamiast tego teraz ja i Mąż...

Nie można mieć wszystkiego od razu. Miki mi to pokazał i uświadomił. Usypianie samemu w łóżeczku? Ok, ale tylko w ciągu dnia. Po 11 jemy obiadek, potem butla mleka i śpi. Sam. W łóżeczku. A wieczorem nie chce.
Bałam się spania w dzień w tym tygodniu. Już w piątek zdałam sobie sprawę z tego, ze w tym tygodniu będzie problem. Mąż ma teraz na noc i rano po powrocie idzie spać. Czasem śpi do 11, a czasm do 15. A łóżeczko Mikiego jest właśnie w naszej sypialni. Owszem, mogłam usypiać go znowu w wózku, albo przy bajkach. Od razu wiedziałam, że to zły pomysł. Mały już przywyczaił się do samodzielnego zasypiania, a tu znowu zmiana. A po tygodniu znowu inaczej. Dlatego rozwiązaliśmy to inaczej. W kuchni mieliśmy drugie łóżeczko, służące bardziej za swego rodzaju kojec do zabawy, albo przechowalnię rzeczy różnych. Jednak od jakiegoś czasu stało praktycznie nieużywane, bo Miki nie bardzo chciał już w nim siedzieć. Dlatego wczoraj zabraliśmy je do pokoju Małego. Od tamtego czasu dzienna drzemka będzie tylko tam. Nawet jeśli Tatuś będzie w domu (obecny, a nie śpiący). Miałam obawy, że zmiana miejsca spania trocę wytrąci go z rytmu i znowu będzie problem, ale w sumie tylko wczoraj spał niespokojnie. Dziś zasnął sam i bez pobudki w międzyczasie - SZOK - spał trzy godziny.
Poza tym znalazłam jeszcze jeden pozytyw tej sytuacji. Miki powoli zacznie przywyczajać się do spania w swoim pokoju, więc kiedy nadejdzie czas na wyprowadzkę z sypialni rodziców, powinno mu być łatwiej. A przynajmniej taką mam nadzieję.
Wieczorem jednak są jeszcze problemy. Chyba po prostu mam problem z wyczuciem Synka. Dziś zabrałam go za wcześnie i wylądowaliśmy razem w dużym lóżku, z którego uciekł do Taty. Ale po kilku minutach zaczął zasypiać mi na rękach i położyłam go bez problemu.
Zobaczymy, jak będzie dalej.

A z innych spraw...
Pojawił się kolejny ząbek. To już 13.! Tym razem padło na górną prawą trójkę. Lewa też już prawie na wierzchu, więc pewnie niedługo dołączy do pozostałych. Jesteśmy coraz bliżej końca :)

Pamiętacie sprawę ze starym komputerem? Myśleliśmy, że to wyświetlacz, albo później, że zasilacz. Okazało się, że jednak płyta główna. Komputer padł na amen. Mieliśmy wyczucie, bo ledwie dwa tygodnie wcześniej kupiliśmy nowy. A stary odsprzedaliśmy Teściowi... :D

W sobotę pojechaliśmy na zakupy. Udało nam się kupić Małemu papucie, więc terazskarpetki z ABSem zostały na noc. Poza tym trafiliśmy na wyprzedaż książek. Mikiemu kupiliśmy kilka po 2 zł, a sobie trzy książki kucharskie, każda po 3 zł. Już nawet dziś wypróbowałam jeden przepis, ale o tym następnym razem.
Poza tym kupiliśmy Mikiemu wczoraj buty na późną jesień w Biedronce. Bardzo fajne i dość tanie. Wzięliśmy większe, ale stopa i tak urośnie, a przynajmniej dłużej pochodzi. A mikowe stopy rosną zastraszająco szybko. W lipcu kupiliśmy mu dwie pary sandałków. Ze względów pogodowych ostatnio częściej nosił pełne, ale dziś do biegania po ogrodzie założyłam mu sandałki. Ja patrzę, a tam palce wystają! Buty zrobiły się za małe! Dobrze chociaż tyle, że lato się kończy i nie ma potrzeby kupowania kolejnych. A jeśli nadejdą jeszcze ciepłe dni, to pochodzi jeszcze w tych. Albo w tych drugich. Zobaczymy.

piątek, 7 września 2012

Przeziębienia czas

Dziś się nie udało, Miki zasypiał z Mamą oglądając bajkę.
Widocznie w jego przypadku jest tak, że do wszystkiego musi dojść sam, nic na siłę.

Mały się przeziębił. Katar i lekki kaszel. Nawet chyba wie dlaczego. Po pierwsze, pogoda. Nigdy nie wiadomo, jak się ubrać Raz ciepło, raz zimno, raz wiatr... A poza tym Miko ma tendencję do ściągania skarpetek i biegania po domu boso. Podłogi zimne, więc długo na katar też nie trzeba było czekać...
Na razie do lekarza nie idę. Mam dla Mikeigo krople do nosa, a na kaszel zrobiłam mu syrop z cebuli. Wbrew pozorom pije bardzo chętnie.
Mam nadzieję, że to wystarczy...

środa, 5 września 2012

Rytm dnia, zdjęcia i inne nowości

I znowo tyle miałam pomysłów do opisania, a jak przyszło co do czego, pustka w głowie...

Częściowo unormował nam się rytm dnia. Nie wiem, na jak długo, bo u Mikiego zmienia się to bardz szybko. W każdym razie na razie (:P) jest tak (godziny w przybliżeniu):
- 6.30 pobudka
- 9 drugie śniadanie
- 12 obiad
- drzemka (zaczyna się między 12 a 13 i trwa mniej więcej od 2 do 3 godziny)
- podwieczorek
- 18 kąpiel
- 19 kolacja
- 20.30 lub 21 spanie.
Oczywiście pomiędzy jest zabawa, spacery...
Jasne, czasem mamy obsunięcia czasowe. Wystarczy, że Miko wstanie wcześniej lub później, albo, że drzemka jest krótsza lub dłuższa niż zazwyczaj. Ostatnio spał 4 godziny! Wieczorem był za to tragedia uśpić go.

Miki dalej jest bardzo za Tatusiem. Ale na szczęście już nie przeżywa tak bardzo jego nieobecności. Może to dlatego, że teraz Duży M. ma na rano do pracy i kiedy Mikiw staje, jego już nie ma. Nie wiem... W każdym razie dajemy radę. Chociaż zdarza się, że Miki chodzi po cały domu, zagląda do każdego pokoju szukając Tatusia :)

Miki znalazł sobie nowy "plac zabaw", a mianowicie łóżko rodziców. Skakanie, wspinanie się, chowanie pod kołdrą... A jeśli jeszcze do tego dojdzie Mama lub Tata, radości i śmiechu jest co niemiara.
Kolorowe książeczki, chociaż bardzo przez Mikiego lubiane, też powoli odchodzą w odstawkę. Zamiast nich mój synuś woli oglądać... albumy ze zdjęciami. Jego album ze zdjeciami z pierwszego roku życia jest już tak sfatygowany, że zastanawiam się, kiedy się rozleci :)
Inną ciekawą zabawą jest "domek", czyli konstrukcja z poduch, do której z wielką chęcią Miki wchodzi.

Jeśli zaś mowa o zasypianiu... Różnie z tym bywa. W sumie to dwa razy zasnął sam w łóżeczku, częściej na rękach, albo w naszym łóżku, gdzie już zostaje na całą noc. Coraz częściej mam chęć skorzystać z metody Mamci, ale ciągle się waham...
A spanie w ciagu dnia? Najskuteczniej jest w wózku na dworze, ale powli trzeba myśleć nad inną metodą. Zbliża się jesień i na spacery trzeba będzie ubierać się coraz cieplej. Więc jaki jest sens usypiać Małego na dworze, skoro przy rozbieraniu i tak się obudzi?...
Myślę intensywnie.

Wczoraj byliśmy i lekarza. Mały od sobotniego wieczoru ma dość mocno spuchniętego sisiaka. Okazało się, że miał zapalenie napletka. Miał? Owszem, bo nieświadomie sama go wyleczyłam. teraz tlyko profilaktycznie jeszcze okłady. Ale lekarka mnie uspokoiła, bo u chłopców jest to dość częste.

I tyle tego wyszło, a pomysłu nie było ;)

poniedziałek, 3 września 2012

Człowiek w chorobie

Tak naprawdę nigdy nie miałam styczności z osobą bardzo chorą. Dopiero teraz...
Babcia Męża jest chora. Bardzo poważnie, bo ma raka. Prawdopodobnie z przerzutami. Cały czas wysyłają ją na różne badania, więc ciagle czekamy.
Ostatnio widzielismy ja jakieś trzy tygodnie temu. I przyznam, że nie sądziłam, że w ciągu tych trzech tygodni człowiek może się tak zminić. Fizycznie i psychicznie. Kiedyś Babcia była radosna, chętna do pomocy, pogadana... To, co zobaczyliśmy wczoraj zupełnie tego nie przypominało. Babcia była cicha, zmęczona, blada... Wyglądała na dużo chudszą i mniejszą, niż dawniej. Ciotka mówiła, że zrobiła się teraz bardzo drażliwa, wszystko jej przeszkadza.
Czy to możliwe, żeby choroba aż tak zmieniłą człowieka? Tym bardziej, że Babcia nie wie, co jej jest. Nie wnikam, co jej powiedzieli, ale na pewno nie, że to rak. Może coś podejrzewa? Nie wiem...
Ale dopiero gdy człowiek zetkne się z chorobą dostrzega, na czym ona tak naprawdę polega...

piątek, 10 sierpnia 2012

Wycieczka do ZOO i po lekarzu

Miki współpracował, więc wycieczka do ZOO się odbyła.
Bawiliśmy się świetnie. I po raz kolejny okazało się, że przy dziecku zwraca się uwagę na zupełnie inne rzeczy. W czasie, gdy my oglądaliśmy zwierzęta, Mikiego dużo bardziej interesowały kamyczki, woda/kałuże i wszystko, co da się znaleźć na chodniku :)
Jedyne, przy czym Miki na dłużej chciał się zatrzymać, to niedźwiedzie brunatne i Kotlina Dinozaurów. Gdyby mógł, nie odchodziłby stamtąd :)
W ciągu dnia spał mnie niż zwykle, więc bałam się, że będzie bardzo marudny. Ale nie. Był pełen życia i werwy. na szczęście poza mną i Tatusiem, pojechała z nami też moja Siostra, a Mikowa chrzestna. Także zawsze miał kto za Żywym Sreberkiem biegać :)
Zdjęcia pokaże następnym razem, bo jeszcze nie zrzuciłam ich na komputer.

Wczoraj byłam u lekarza. Owszem, migdałki są do wycięcia. Zapisała mnie na najbliższy możliwy termin, czyli... 3 luty!!!
Obym do tego zcasu się nie rozchorowała.
Chociaż może nie było by to takie głupie... Może załapałabym się wcześniej...

Chwilowo Miki śpi ładnie w łóżeczku. Staramy się go odzwyczaić od spania z nami, ale nie na siłę. Wieczorami śpi w swoim łóżeczku obok naszego łóżka, a jeśli w nocy bardzo płacze, zabieram go do nas. Może to i niepedagogiczne, ale ja widzę efekty. Już nie raz zdarzyło się, że przespał sam całą noc.

A na wakacje jednak nie pojedziemy. Samochód jeszcze nie jest gotowy, a poza tym spożytkowaliśmy te fundusze w inny sposób.
Szukamy teraz jednak pomysłu na wycieczki dla Mikiego. Ostatnio było ZOO, być może odwiedzimy jeszcze park dinozaurów w Zatorze. Więcej pomysłów brak...

piątek, 20 lipca 2012

Spacer, żeby, sesja i przychodnia, czyli dwa bardzo aktywne dni

Nie lubię, jak Mąż ma popołudniówki, bo czas mi się bardzo dłuży. Na szczęście wczoraj udało mi się ściągnąć Siostrę, razem z Mamą i Tatą. Pogoda była całkiem niezła, więc we trójkę wzięłyśmy Mikiego na spacer, a Dziadek został kończył huśtawkę. Przy okazji zabrałam ze sobą aparat, bo już od jakiegoś czasu męczyłam Siostrę, żeby mi trochę popozowała. Chciałam się sprawdzić w takiej fotografii. I przyznam, że z wyników jest bardzo zadowolona, już myślę nad następną sesyjką :) A efekty do zobaczenia na blogu z opowiadaniami.

Miałam nadzieję, że po takim aktywnym dniu Miki padnie szybko. Niestety... Bardzo dokuczały mu ząbki. Płakał bite półtorej godziny, zanim zasnął, a my z Teściową zastanawiałyśmy się, jak mu dać syrop przeciwbólowy. Na szczęście się udało...

A dziś zmuszona byłam wystawić swoją cierpliwość na mega wielką próbę. Czyli po prostu polska służba zdrowia. Z moim gardłem już ok, więc poszłam na szczepienie. A w przychodni okazuje się, ze dwie lekarki na wolnym i tłum ludzi. Stwierdziłam, że skoro już jestem, to jednak poczekam i załatwię to od razu. No to czekałam 2.5 godziny, zanim lekarka mnie przyjęła. W tym czasie zdążyłam zrobić zakupy. Męża i Mikiego, którzy byli ze mną wysłałam do domu. I dobrze zrobiłam, bo inaczej Mąż spóźniłby się do pracy. I tak Teściowa szybko mu jakiś obiad robiła, bo ja miałam dziś dla nas gotować...

Na szczęście teraz Miko śpi, a Mamusia zaraz leci poczytać książkę. Coś mnie ostatnio wzięło na sensacje połączoną z romansem. Więc, lecimy z panią Sala. A dalej się zobaczy.

Czytałyście? Jestem pod wrażeniem, będę jej kibicować :)
Z brzuchem na IO

wtorek, 17 lipca 2012

Dycha za nami, zaczynamy drugą połowę

Miki już śpi. Coraz ładniej idzie mu spanie we własnym łóżeczku. Widać Miki sam dobrze wie, kiedy trzeba zrobić następny krok. Podobnie było z odstawieniem od piersi. Był ten moment i było ok. Owszem, zdarzały się sytuacje, kiedy chciał cycusia, ale nie były częste i dawaliśmy radę. Teraz jest chyba podobnie. Bo jeszcze parę dni temu gdy kładłam go do łóżeczka, a się obudził, był płacz. Teraz układa się po swojemu. Tylko Mamusia musi siedzieć obok.

Poza tym cisza i spokój u nas. Mąż już rok starszy, ja też lepiej się czuję. Troszkę jeszcze boli, ale już przynajmniej funkcjonuję bez problemów. Jeszcze się podleczę i w piątek planuję iść na szczepienie. A jeśli jeszcze się nie uda, trudno.

Ale w sumie najważniejsza informacja ostatnich dni jest inna. Mamy dziesięć ząbków! Pojawiły się obie dolne czwórki. I to praktycznie w jednym czasie. Z Mikiego robi się gryzoń pełną gębą :)


EDIT
Na blogu z moimi opowiadaniami od jutra będą pojawiać się także wiersze. W każdą środę będzie nowy.
Jutro startuję z rymowanką dla dzieci :)

poniedziałek, 16 lipca 2012

Migdałki...

.. znowu bolą. A przynajmniej jeden. Jak tylko go wczoraj poczułam, od razu zaczęłam brać leki.
Gorzej, że w tym tygodniu miałam iść na drugą dawkę szczepienia...
Zobaczymy jak to będzie. Jeśli znowu się pogorszy, spróbuje wbić się do laryngologa szybciej niż 9 sierpnia...

czwartek, 12 lipca 2012

Boso przez świat?...

Buty, skarpetki, czy może boso?
Oto jest pytanie.

Już sama nie wiem. W jednym magazynie o zdrowiu czytałam nie tak dawno, że najlepiej jest, żeby małe dzieci, które dopiero stawiają pierwsze kroki, po domu chodziły boso. Ewentualnie w skarpetkach. I tak też robiliśmy. Miki miał skarpetki ze skórzaną podeszwą do - wtedy - raczkowania po domu. Ale potem lekarka powiedziała nam, że lepsze są buciki. Nawet nie papuciowe, ale normalne. Nad kostkę, całe zabudowane, żeby dobrze trzymały nóżkę. Oczywiście podeszwa miała być odpowiednio wyprofilowana, żeby nie było potem płaskostopia.

No i teraz pojawia się pytanie: jak jest lepiej? Wcześniej nie miałam problemu, bo jeszcze przed wyjazdem nad morze udało nam się kupić fajne sandałki z materiału, które potem miał jako papcie. ale teraz z nich wyrósł, podobnie, jak z innych bucików. Także musieliśmy się zaopatrzyć w trzy nowe pary. Dwa razy sandałki i trzewiki. Jedne miały być jako papcie. Ale drugie sandałki trochę małego obcierają, gdy biega po ogrodzie (często je moczył wodą, a potem wskakiwał do piasku). Więc papuciowe wzięliśmy na dwór i na razie Mały biega po domu boso.

Zastanawiam się jednak, nad kupnem "krokodylek" do biegania po ogrodzie. Ale ciągle mam obawy, to nie trzymają tak kostki, a Teściowa mówi, że bardzo by się w nich potykał. Zaś użytkownicy takowych mówią, że są bardzo wygodne... Nie wiem. Będziemy dziś w sklepie, to przyjrzymy się bliżej sytuacji.

Ale jak to z tymi papciami? Zostawić je, czy niech sobie biega na boso, ewentualnie w skarpetkach? Co z tym płaskostopiem? Gdzie znaleźć tanie, przewiewne i zdrowe dla małej stópki papućki?

Ile ludzi tyle opinii. I jak tu zdecydować, co dla NASZEGO dziecka będzie najlepsze?


poniedziałek, 9 lipca 2012

Piaskownica, burze...

Tyle się ostatnio działo, że nawet nie wiem od czego zacząć...

Miko już coraz więcej chodzi/ biega sam. I całkiem fajnie mu to wychodzi. Nawet na dworze, chociaż jak ma leniuszka, to i tak wyciąga rękę po palec.
Piaskownica już gotowa :) no, może nie tak do końca, ale nadaje się już do użytkowania. Zostało tylko zrobić pokrywę, a to nie przeszkadzała Mikiemu w zabawie. Już dziś ją wypróbował :)

Okazało się, że wcale nie tak łatwo wystraszyć Miko. A przynajmniej burza mu nie straszna. Woli się bawić, niż przejmować takimi błahostkami. Nawet jak wali blisko domu.
A co do burz... Lubię je. W czasie takich upałów przynoszą prawdziwą ulgę. Ale z drugiej strony... Bywają momenty, że bardzo źle reaguję na takie nagłe zmiany temperatury. Głównie uporczywymi bólami głowy, jakby ktoś wbijał mi ostre szpile prosto w oko... A tabletki nie zawsze działają... Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale niech się już skończy.

Za miesiąc mam wizytę u lekarza. Może dowiem się, kiedy w końcu mam ten zabieg. A za jakieś dwa tygodnie znowu szczepienie...

Na razie tyle.
W ciągu dnia tematów do pisania jest wiele, a kiedy przychodzi co do czego, pustka w głowie...

A, no i oczywiście gratulujemy siatkarzom. Oby na olimpiadzie poszło im tak samo sprawie :)