wtorek, 11 września 2012

Mikołajkowy kompromis

Miki na szczęście już zdrowy, został niewielki katarek. Zamiast tego teraz ja i Mąż...

Nie można mieć wszystkiego od razu. Miki mi to pokazał i uświadomił. Usypianie samemu w łóżeczku? Ok, ale tylko w ciągu dnia. Po 11 jemy obiadek, potem butla mleka i śpi. Sam. W łóżeczku. A wieczorem nie chce.
Bałam się spania w dzień w tym tygodniu. Już w piątek zdałam sobie sprawę z tego, ze w tym tygodniu będzie problem. Mąż ma teraz na noc i rano po powrocie idzie spać. Czasem śpi do 11, a czasm do 15. A łóżeczko Mikiego jest właśnie w naszej sypialni. Owszem, mogłam usypiać go znowu w wózku, albo przy bajkach. Od razu wiedziałam, że to zły pomysł. Mały już przywyczaił się do samodzielnego zasypiania, a tu znowu zmiana. A po tygodniu znowu inaczej. Dlatego rozwiązaliśmy to inaczej. W kuchni mieliśmy drugie łóżeczko, służące bardziej za swego rodzaju kojec do zabawy, albo przechowalnię rzeczy różnych. Jednak od jakiegoś czasu stało praktycznie nieużywane, bo Miki nie bardzo chciał już w nim siedzieć. Dlatego wczoraj zabraliśmy je do pokoju Małego. Od tamtego czasu dzienna drzemka będzie tylko tam. Nawet jeśli Tatuś będzie w domu (obecny, a nie śpiący). Miałam obawy, że zmiana miejsca spania trocę wytrąci go z rytmu i znowu będzie problem, ale w sumie tylko wczoraj spał niespokojnie. Dziś zasnął sam i bez pobudki w międzyczasie - SZOK - spał trzy godziny.
Poza tym znalazłam jeszcze jeden pozytyw tej sytuacji. Miki powoli zacznie przywyczajać się do spania w swoim pokoju, więc kiedy nadejdzie czas na wyprowadzkę z sypialni rodziców, powinno mu być łatwiej. A przynajmniej taką mam nadzieję.
Wieczorem jednak są jeszcze problemy. Chyba po prostu mam problem z wyczuciem Synka. Dziś zabrałam go za wcześnie i wylądowaliśmy razem w dużym lóżku, z którego uciekł do Taty. Ale po kilku minutach zaczął zasypiać mi na rękach i położyłam go bez problemu.
Zobaczymy, jak będzie dalej.

A z innych spraw...
Pojawił się kolejny ząbek. To już 13.! Tym razem padło na górną prawą trójkę. Lewa też już prawie na wierzchu, więc pewnie niedługo dołączy do pozostałych. Jesteśmy coraz bliżej końca :)

Pamiętacie sprawę ze starym komputerem? Myśleliśmy, że to wyświetlacz, albo później, że zasilacz. Okazało się, że jednak płyta główna. Komputer padł na amen. Mieliśmy wyczucie, bo ledwie dwa tygodnie wcześniej kupiliśmy nowy. A stary odsprzedaliśmy Teściowi... :D

W sobotę pojechaliśmy na zakupy. Udało nam się kupić Małemu papucie, więc terazskarpetki z ABSem zostały na noc. Poza tym trafiliśmy na wyprzedaż książek. Mikiemu kupiliśmy kilka po 2 zł, a sobie trzy książki kucharskie, każda po 3 zł. Już nawet dziś wypróbowałam jeden przepis, ale o tym następnym razem.
Poza tym kupiliśmy Mikiemu wczoraj buty na późną jesień w Biedronce. Bardzo fajne i dość tanie. Wzięliśmy większe, ale stopa i tak urośnie, a przynajmniej dłużej pochodzi. A mikowe stopy rosną zastraszająco szybko. W lipcu kupiliśmy mu dwie pary sandałków. Ze względów pogodowych ostatnio częściej nosił pełne, ale dziś do biegania po ogrodzie założyłam mu sandałki. Ja patrzę, a tam palce wystają! Buty zrobiły się za małe! Dobrze chociaż tyle, że lato się kończy i nie ma potrzeby kupowania kolejnych. A jeśli nadejdą jeszcze ciepłe dni, to pochodzi jeszcze w tych. Albo w tych drugich. Zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz