Niestety zrobię odwrotnie, bo z sukcesu przeszliśmy do porażki.
Ale po kolei.
Robiliśmy wczoraj z Mikim naleśniki na obiad i w międzyczasie zauważyłam, że ktoś zrobił się już śpiący. Więc gdy zjedliśmy, dostał butelkę i do łóżeczka. Nie spodziewałam się sukcesu, raczej płaczu, gdy butla zostanie opróżniona. Tym bardziej, że w międzyczasie zadzwonił telefon. A tu niespodzinka, zaglądam do synusia, a ten... śpi. Byłam w szoku. Co prawda po jakiś godzinie się obudził i mamusina pomoc była potrzebna, ale jednak usnął sam.
Niesiona sukcesem postanowiłam spróbować wieczorem. Jak wcześniej dostał butlę, włączyłam mu kołysanki na płycie i... klapa. Dopóki kaszka w butelce była, było ok. A gdy się skończyła, płacz. W końcu skończyło się na tym, że jakoś udało mi się po jakimś czasie uśpić go w naszym łóżku, skąd go przeniosłam. A w nocy i tak wrócił. W pewnym momencie (jeśli mnie pamięć nie myli) wszedł nawet Tacie na głowę :)
Z innych sukcesów, Miki wczoraj sam zszedł ze schodów. Trzymał się poręczy i po chwili był już na dole. Nie chciał czekać, aż Mama zniesie wózek i po niego wróci, więc poradził sobie sam.
Yeah!!! Znowu usnął sam :)
Synuś mi dorasta...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz