czwartek, 12 lipca 2012

Gram w czerwone, czyli Mamusia miała paprykę

Albo raczej jem czerwone. A najchętniej różnokolorowe :)

W ostatnim czasie nakarmić Mikiego to nie lada wyzwanie. Nie z powodu jego braku chęci do jedzenia, bo tej jest sporo, ale raczej jego gustów smakowych. Coś, co wcześniej jadał chętnie, teraz poszło w odstawkę. Chyba, że jest serwowane stosunkowo rzadko.
Oczywiście są rzeczy, które Miki bardzo lubi, czyli wszelkiego rodzaju serki homogenizowane i jogurty. Wiadomo jednak, że nie może ciągle jeść tego samego, wiec każdego ranka i wieczora mam niemały problem, czym pierworodnego nakarmić. Na dodatek jeszcze karmienie odbywa się często w ratach, bo Miki nie jest w stanie usiedzieć na pupie i ciągle biega.

Ostatnio jednak Miki sam wynajduje sobie nowe smaki i rzeczy do spróbowania/jedzenia. Raz z Babcią na ogrodzie dorwał się do czerwonych i czarnych porzeczek, które rosną u Babci J. na ogrodzie. Tak m posmakowały, że teraz potrafi zjeść całą garść, szczególnie czarnych. Lubi też maliny i poziomki. Na ogrodzie rośnie też wiśnia. Kilka owoców i pestek spadło z drzewa i Miki postanowił spróbować i tego. na szczęście szybko to zauważyłam i wymieniłam je na owoc z drzewa. Ale mu smakowało :) Mnie wykrzywiało jak rozgryzłam, żeby pestkę wyjąć, a on zjada je z uśmiechem. Chyba po Tacie bardzo lubi kwaśne.
Ale wczoraj przeszedł już samego siebie. Naszykowałam sobie kolację (chleb z serem i szynką, do tego ogórek i czerwona papryka). oczywiście Miko zaraz znalazł się obok mnie, no bo jak to, Mama je, a on nie, tak nie może być. Poskubał trochę ogórka, sera i szynki (chleb ostatnio popadł w niełaskę, podobnie jak bułki i inne pieczywo, które nie jest ciastem), a potem dorwał się do papryki. Początkowo niechętnie, ale tak mu zasmakowało, że zjadł mi praktycznie całą. Miałam nadzieje, że wystarczy mi jeszcze na raz czy dwa, a tu psikus. Można powiedzieć, że Miki na jedno posiedzenie zjadł ćwierć papryki. I miał chęć na jeszcze!

W ogóle zauważyłam, że w ostatnim czasie Miki chętnie próbuje nowych smaków, ale pod warunkiem, że może je jeść sam. I że są bardzo kolorowe :)

A ja wczoraj znowu zrobiłam babeczki.Tym razem "zwykłe", a dla Męża z malinami. Jednak nie byłabym sobą, gdybym jednak nie zaeksperymentowała, więc zamiast aromatu waniliowego dałam pomarańczowy i jeszcze opakowanie waniliowego serka Danio :) Mniam!
Ale jednak niektórym kulinarne eksperymentu nie wychodzą. Budyń "pseudo"czekoladowy z daktylami, suszonymi bananami, malinami, poziomkami i łuskanym słonecznikiem (wszystko w jednej miseczce), to nie najlepsze połączenie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz