sobota, 12 maja 2012

Wspomnienia i sprawy bierzące

Zapomniałam, o czym chciałam...





EUREKA!

Tak sobie dziś w czasie spaceru z Małym (zdążyliśmy przed pogorszeniem pogody), że właśnie mija 5 lat od mojej matury. Wspominam miło, choć maleńki stresik był (większy u Mamy).
Czemu tak o maturze?
Wczoraj w którymś programie informacyjnym pokazywali sposoby, jak "zdać" maturę. Urządzenia podsłuchowe, mini aparaty... Oczom się wierzyć nie chce. Nie rozumiem osób, które korzystają z takich pomocy.
Chociaż z drugiej strony...
Słyszałam ostatnio (albo czytałam, już nie pamiętam) takie zdanie: "Matura nie przygotowuje do studiów". I muszę się z tym zgodzić. Nie wiem, po co komu na moim kierunku studiów była potrzebna biologia, skoro nie było nic odnośnie tego przedmiotu. Z perspektywy czasu widzę, że żaden przedmiot, którego uczyłam się w liceum nie był potrzebny na studiach. No, może poza matematyką, ale a tylko do statystyki, która trwała jeden semestr.
Jakoś teraz przyszło mi do głowy, że matura powinna być dla tych, którzy mają zamiar zakończyć edukację po liceum/technikum. Bo jeśli ktoś idzie dalej, to jest mu ona potrzebna chyba tylko do podniesienia poziomu adrenaliny.


A u nas nieco lepiej. Co prawda z usypianiem dalej są cyrki, ale czas się stopniowo skraca. Miki chyba czasem musi się po prostu wypłakać i zmęczyć tym płaczem. A zauważyłam, że jeśli ja się zaczynam niecierpliwić, to Miko jakoś dłużej usypia.A jeśli jestem spokojna i daję mu sobie popłakać, to szybciej mu to idzie.
Poza tym nie jest źle, Mały dobrze znosi odstawienie. Ja mam mleka coraz mniej, a ponieważ dalej lubi sobie pociągnąć, dajemy mu w butelce. Czasem moje, czasem modyfikowane (zużywam próbki), ale bardzo słabe, albo zwykłe chude. Kupiliśmy mu ostatnio 0,5% i nic mu po nim nie jest, więc chyba zostaniemy przy takim.


Uf, skończyłam. Nie lubię laptopa Męża...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz