wtorek, 29 maja 2012

Wiatrakowy słonecznik i wycieczka

Do meritum dnia dzisiejszego przejdę później, bo najpierw muszę się pochwalić.
Jeszcze nad morzem kupiliśmy Mikiemu kolorowy wiatraczek. Po powrocie jednak był z nim mały problem, bo nie mieliśmy go gdzie dać. W końcu wylądował w ogródku, gdzie radośnie się kręci, łapiąc podmuchy wiatru. A ponieważ wiem, że Mały lubi się nim czasem pobawić, wetknęłam go w ziemię w zasięgu jego ręki. I kiedy dziś biegał sobie z Tatusiem po ogrodzie (wcześniej wymęczywszy Mamusię), złapał go i z uśmiechem przybiegł z nim do mnie dając mi go. A na prośbę "Dasz mamusi buzi", dostałam super soczystego buziaka :)
Niesamowite uczucie. Tym bardziej, że zrobił to sam, bez żadnej zachęty ze strony Męża. Także można powiedzieć, że dostałam od Syna pierwszego kwiatka w życiu :) (bo do wiatraczka doczepiony jest słonecznik).

A dzisiejszy dzień minął nam bardzo aktywnie. Rano wybraliśmy się autobusem na targowisko w sąsiednim mieście, a potem wyciągnęliśmy Tatusia na baaardzo długi spacer. Moje nogi cierpią do tej pory, bo mądrze założyłam nowe buty. Zamiast wypróbować je na paru krótkich dystansach, poszłam od razu na całego i dorobiłam się na obu stopach łącznie 7 bąbli...
A potem Miko biegał po ogrodzie z kuzynami, jeździł na rowerku... Wymęczony padł jeszcze przed 19...
A Mamusia ma chwile dla siebie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz