środa, 13 czerwca 2012

Niby o niczym, a jednak o butach

Wiem, trochę mnie tu nie było.
Musiałam odpocząć od pisania. W którymś momencie zdałam sobie sprawę, że dodanie nowej notki napawa mnie zniechęceniem i wyszukuję powodów, by tego nie zrobić. Pisanie na blogu stało się pewnego rodzaju obowiązkiem i przestało sprawiać przyjemność. Stąd też ten tydzień urlopu.
Ale już jestem i mam nadzieję, że tym razem nie wypalę się znowu tak szybko :)

A co u nas działo się przez ten czas? Niewiele.
Mąż pracuje, ja siedzę w domu z Małym.
Pogoda w kratkę, więc nie zawsze da się wyjść na dwór.
Wczoraj Miko został z Babcią w domu, bo ja musiałam jechać do Urzędu Pracy złożyć parafkę. Niestety o szkoleniu dalej nic nie wiadomo, a zaplanowane jest na III kwartał roku, czyli już niedługo.
W końcu rozwiązała się też sprawa z butami. Najeździłam się niemało, ale udało się. W planach miałam je zwrócić, ale to nie wyszło. Wziął je do sklejenia, ale producent wymienił mu na nowe, a on (łaskawie) zgodził się wymienić mi je na inną parę. Także zamiast pierwotnych sandałów na koturnie, mam teraz płaskie rzymianki.
Swoją drogę dziwna sprawa, bo okazuje się, że całkiem fajne buty zawsze dostają mi się przypadkiem, bo sama w sklepie nigdy bym takich nie kupiła. Kiedyś moja Babcia kupiła sobie baleriny jako buty na zmianę na wesele. Ale miały gumowa podeszwę, więc do tańca się nie nadawały. A że mamy jednakowy rozmiar nogi, dała je mi. Przyznam, że takich był nie kupiła, bo na wystawach mi się nie podobały (chociaż baleriny kocham). Chodzi o to, że były z gumką. Ciężko to wyjaśnić... Górna krawędź buta miała gumkę, żeby lepiej trzymały się nogi. Ale wzięłam z myślą, że będę miała do latania po ogrodzie. Gdy je raz założyłam, tak mogłam chodzić tylko w nich. Prawie płakałam, kiedy mi się nad morzem zniszczyły.
A teraz podobna sprawa z tymi rzymiankami. Intrygowały mnie nie raz, ale nie miałam śmiałości na zakup takich. A wczoraj nie miałam czasu na wybrzydzanie i szybko wynalazłam coś na czym oko można zawiesić i zostały. Wypróbowane już i są całkiem fajne :)

Eh, miało być krótko o tym co u nas, a wyszła notka o butach :)

Tak w ogóle to Miko złapał rotawirusa, a nie był szczepiony. Na szczęście (lub nieszczęście), tylko go czyści.
Ale ścisła dieta jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz