wtorek, 19 lutego 2013

Dobrze nadziane, czyli znowu pieczemy

Byłam wczoraj w szpitalu na kontroli. I niestety nie goi się tak, jak powinno. Znowu leki.

Ale dobra wiadomość jest taka, że już nie muszę być na tak ostrej diecie papkowej. Oczywiście nie mogę jeszcze jeść wszystkiego, ale już mam znacznie większy zakres działania.
Dlatego dziś na śniadania w końcu mogłam zjeść chleb z szybką i serem żółtym. Ale w trosce o gardło, kupiłam sobie wczoraj pszennego francuza :)

Chodziło za mną przez cały czas też coś słodkiego. Jednak przy narzuconej diecie, było to trudne. Ale w końcu dziś postawiłam wszystko na jedną kartę i upiekłam muffinki. Nadziane budyniem waniliowym.
Jak?
Podstawowy przepis jest TU. Dodałam to tego jeszcze 3 łyżeczki gorzkiego kakao.
Wlałam do garnka pół litra mleka i ugotowałam (muffiny robiłam z dwóch porcji). Do kubka oblałam jeszcze 250 ml mleka, wsypałam dwa budynie waniliowe i trzy łyżki cukru. Gdy mleko się zagotował, wlałam zawartość kubka.
Rada? Dobrze jest wcześniej zrobić budyń, żeby bardzo mocno zgęstniał. Wtedy będzie się lepiej nakładał, bo nie będzie płynny, a stały.
Foremki wypełniałam ciastem do połowy wysokości, a potem kładłam na nie po ok. 3/4 łyżeczki budyniu i lekko wciskałam do środka.
Piekłam jak normalne muffiny.
Wyszły pycha i nawet moje gardło nie protestuje. Ale pod warunkiem, że dużo piję :)

Smacznego :)


A Mikoś?
Właśnie (jeszcze) śpi.
Wczoraj obudził się rano już jakiś niewyspany, ale nie dał się uśpić. Usnął dopiero po 20 i to po ciężkich bojach. Nie chciałam dziś powtórki, więc wzięłam go sposobem. Zniosłam ze strychu jego starą spacerówkę, która teraz jest za mała (wiadomo, jeszcze kurtka dochodzi), ułożyłam pod głową kocyk, dałam butelkę kaszki i maskotkę kaczuszkę. Po kilkunastu minutach wożenia i śpiewania kołysanek (moje gardło), Mikiś zasnął. I śpi do teraz, bez pobudek, już jakieś 2,5 godziny.
Mam nadzieję, że pośpi jeszcze z godzinę, bo nie chce mi się iść do kościoła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz