sobota, 9 lutego 2013

Co wolno, a co nie, czyli dajcie mi jeść :-)

Na ból byłam przygotowana. Może nie aż na taki (momentami), ale jednak byłam.
Wiedziałam też, że będę mieć dietę.
Ale ileż można. Ciągle budyń, kaszka manna, kisiel, serek... Nawet przy urozmaiceniu smaków jest to dość monotonne.
A dziś marzyła mi się zapiekanka, pączek, nawet pospolity chleb z szynką i serem żółtym... Mniam, aż ślinka cieknie...
A tu jeszcze tydzień...

Poza tym Mikoś dziś do nas wrócił. Niby to tylko tydzień, ale mam wrażenie, że jest większy. I jakoś tak więcej gada. Próbujemy teraz rozgryźć, co znaczy słowo "papum"... :)

1 komentarz:

  1. Ja juz po sniadaniu. Chlebek, salatka i frankfuterki byly. Szkoda mi Cie kochana. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń