środa, 6 marca 2013

A ja rosnę i rosnę, czyli w końcu tylko o Mikim

Miało być o Miki, więc będzie :)

Nasz Synuś robi się coraz bardziej gadatliwy. Mówi coraz więcej i ma coraz większy zasób słownictwa. Niestety nie wszyscy je rozumieją. Bo skąd mają wiedzieć, że Miki mówiąc "ciocia" ma na myśli ciuchcię, a nie ciocię? :) Inne słowa:
- bu - autobus, tramwaj, bus
- ciocia - ciuchcia
- taton - traktor
- bajy - kuzyn B.
- majy - kuzynka M.
- dziadziu - dziadek
- baba - babcia albo bajka
- kaku, kaka-o - kakao
Jest też kilka innych, których aktualnie nie pamiętam, a się zdarzyły. Często jest tak, że słowo pojawia się raz, a potem już nie. Tak było z pociągiem. Kiedy ostatnio jechaliśmy w autobusie, zobaczył autobus albo jakiś bus (dokładnie już nie pamiętam), wskazał na niego palcem i powiedział wyraźnie "pociąg". Skąd mu się to wzięło, nie wiem. A gdy chce, by powiedział pociąg, zaraz jest ciu ciu :)
 Umie też pokazać i powiedzieć, ile ma lat. Zapytany, mówi "da" i pokazuje na paluszkach :)

Miki robi się coraz bardziej uparty. Kiedy coś idzie nie po jego myśli, bardzo głośno daje o tym znać. Na dodatek upodobał sobie pokładanie się wtedy na podłodze, a już szczególnie na schodach.

Sporo też Miki rośnie. Jest bardzo wysoki i co za tym idzie, sięga też coraz wyżej. Niestety umie już otworzyć drzwi do piwnicy...
Coraz lepiej idzie nam picie ze szklanki i kubków, a także jedzenie widelce i łyżką. Co prawda najgorzej jest z zupą, ale i to z czasem dopracujemy.
Jeśli zaś chodzi o jedzenie... Miki dość chętnie je wszystko, ale gdy chce sam. Wszelkie próby nakarmienia spełzają na niczym. Śniadania nie je praktycznie w ogóle, zamiast tego kakao. Nie wiem, jak go przekonać do śniadań...

Ze spaniem też powoli kłopoty mijają. W ciągu dnia jedna drzemka około 12-13, która trwa jakieś 2-3 godziny. Zasypiamy w wózku, a potem przenoszę go do łóżeczka. I to jest jedyny moment, kiedy śpi w łóżeczku. Wieczorem kładziemy się o  i obowiązkowo w dużym łóżku z mamą obok. Inaczej nie ma spania. Chce go tego oduczyć, ale nie wiem jak. Próbowałam już kilku sposobów: płacz kontrolowany, czytanie książeczek, kołysanki... Nic nie pomaga. Nie mówiąc już o odzwyczajeniu go od naszego łóżka... Mąż mówi, żeby na razie zostawić jak jest, ale to nie on jest kopany, tylko ja.

Praktycznie nie ma dnia, żeby Mikiś czymś nas nie zaskoczył. Tym bardziej, że ma naturę papużki, czyli sporo powtarza po nas :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz