środa, 30 stycznia 2013

Tor, chrzciny i bułkeczki

Miałam w planach napisać w poniedziałek relację z chrzcin. Ale Miki mi się zbuntował i nie poszedł spać, wiec się nie dało. Wczoraj jakoś weny nie miałam, więc będzie dziś.

Impreza ogólnie zaliczona do tych bardziej udanych. Ale tylko dlatego, że Mikoś był z nami. Inaczej pewnie zebralibyśmy się szybko po torcie. Dlaczego? Nie fajnie jest bycie ignorowanym. I Szwagra i jego Żonę bardziej interesowali znajomi, których wzięli na chrzestnych. Także gdy byliśmy bardzo znudzeni, szliśmy bawić się z Mikim. Bo choć dzieci było sporo, Mikoś i tak bawił się głównie sam.
Podsumowując? Nie było tragedii, ale szału też nie.

A dzisiaj chciałam upiec bułeczki mleczne. I upiekłam, choć wszystko (czyt. Synuś), było przeciwko mnie. Na szczęście jakoś się udało. Ale... W sumie myślałam, że będą lepsze/ To nie to, czego się spodziewałam piekąc je...


Tort wyszedł nam naprawdę super. Nie słodki ani mdły. Biszkopt przełożony bitą śmietaną. Dekoracja też z bitej śmietany. Różowa śmietana powstała w wyniku dodania galaretki wiśniowej. Nie widać zbyt dobrze, ale oczy i pazurki zrobione są ze srebrnych cukierków.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz